Autor: Lauren DeStefano
Tytuł: Atrofia
Tytuł oryginału: Wither
Seria/cykl wydawniczy: Chemiczne światy. Tom 1.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Magdalena Rychlik
Data wydania: lipiec 2011
ISBN: 978-83-764-8821-9
Liczba stron: 320
Cena: 34 zł
Natalia - moja ocena: 9,5/10
„I tak się właśnie kończy świat
Nie hukiem ale skomleniem.”
Thomas
Stearns Eliot „Wydrążeni Ludzie” (w przekładzie Czesława Miłosza)
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, kiedy wybuchnie III
Wojna Światowa i jakie mogłyby być jej następstwa? Co byście powiedzieli, gdyby
ocalał tylko jeden kontynent, a jego mieszkańcy zaczęli dążyć do stworzenia
genetycznie idealnych pokoleń? A co jeśli te starania doprowadziłyby do stworzenia
wirusa, której ograniczyłby długość ludzkiego życia do konkretnego wieku?
Zastanówcie się nad odpowiedziami, a potem zabierzcie za lekturę dysutopijnej „Atrofii”
Lauren DeStefano – debiutu literackiego, którego autorka na pewno nigdy nie
powinna się wstydzić.
Rhine ma szesnaście lat, kiedy pod nieobecność brata
bliźniaka, Rowana, zostaje uprowadzona przez Kolekcjonerów. Obcy mężczyźni
ustawiają ją i piętnaście innych dziewczyn w rzędzie i poddają je oględzinom. Gdy
w końcu rzekomy zleceniodawca dokonuje wyboru, Rhine razem z dwiema
towarzyszkami niedoli, Cecily i Jenną, zostaje wciągnięta do limuzyny, gdzie
pod wpływem gazu usypiającego traci przytomność. Budzi się w rezydencji, która
niedługo ma stać się domem zarówno jej, jak i pozostałych dwóch dziewczyn,
bowiem sprowadzono je tu, by zarządca mógł je poślubić. Dlaczego? Na skutek
eksperymentów pierwszego pokolenia udało się wynaleźć lekarstwo na raka i
umożliwić ludziom długie życie. Jednakże następstwem tych badań było stworzenie
śmiertelnego wirusa i skrócenie żywotów kolejnych pokoleń: mężczyźni dożywali
wieku lat 25, zaś kobiety 20. Popularne więc stało się wydawanie kilku
nastoletnich dziewczyn za jednego chłopaka naraz. Tak też dzieje się tutaj –
Rhine, Cecily i Jenna zostają poślubione zarządcy Lindenowi, gdyż jego
dotychczasowa żona ma niedługo umrzeć. Rhine jednak nie chce pogodzić się z
sytuacją, co więcej zakochuje się w służącym, Gabrielu. Czy istnieje dla niej i
towarzyszek jakiekolwiek wyjście z sytuacji?
Na początek – przyznajcie się tu i teraz, kto zna znaczenie
słowa „atrofia”? Tytuł angielski brzmi „wither” i oznacza powolne umieranie lub
zanikanie. Użyta w polskim tytule „atrofia” pochodzi z kolei z języka greckiego.
Stosuje się ją w terminologii medycznej do określenia „stopniowego zmniejszania
się objętości komórki, tkanki, narządu lub części ciała”. Znaczenie
oryginalnego tytułu zostało więc zachowane. Co więcej, w obu przypadkach
perfekcyjnie odzwierciedla on historię, bowiem bohaterowie z każdym dniem zbliżają
się do swoich dwudziestych (kobiety) lub dwudziestych piątych (mężczyźni)
urodzin, kiedy to umierają, bluzgając krwią na wszystkie strony. Jednocześnie
Rhine, Cecily i Jenna zanikają też psychicznie, gdyż przetrzymywane w rezydencji
wbrew swojej woli mają nigdy więcej nie zobaczyć prawdziwego świata – ich jedynym
zadaniem jest płodzić Lindenowi dzieci i spełniać jego zachcianki. Rzeczywiście,
kto w takiej sytuacji nie zatraciłby części siebie?
(Ciąg dalszy recenzji pod "czytaj więcej".)
Rhine.
Szesnastolatka, która jest świadoma, że w wieku lat
dwudziestu umrze. Została porwana od swojego brata bliźniaka i nie może znieść
myśli, że zostawiła go samego. Przez wiele lat ochraniał ją przez
Kolekcjonerami, a mimo to i tak wpadła w ich pułapkę. Dumnie znosi zaślubiny.
Staje się przyjaciółką „pierwszej żony” Lindena, która niedługo po ślubie
trzech dziewczyn z zarządcą kona. Jednak to wszystko daje jej nadzieję i
pozwala opracować plan ucieczki. Oj tak, trybiki kręcą się w tej główce w
zawrotnym tempie! W dobie postaci, którym połowę powieści zajmuje dojście do
najprostszych wniosków, Rhine jest prawdziwym powiewem świeżości. Inteligentna,
bystra i bardzo spostrzegawcza – trzy w jednym! Ponadto zdecydowanie nie jest
postacią banalną i łatwą do rozgryzienia. Dość często zdarzało mi się
zastanawiać, co zaraz wywinie, którego chłopaka w końcu wybierze i jak potoczą
się kolejne wydarzenia. Duży plus za taką kreację postaci.
Patrząc na okładkę, którą na całe szczęście polscy edytorzy
zachowali (DZIĘKUJĘ!), widzimy złotą klatkę z zamkniętym w jej ptaszkiem. Tak
właśnie czuje się Rhine. Poznała już świat zewnętrzny, żyła w nim szesnaście
lat… i nagle wszystko zostało jej odebrane, a ją samą zamknięto w ekskluzywnej rezydencji
z rozległym ogrodem, basenem i gigantyczną biblioteką. Gdyby chociaż większość
z otaczających ją i towarzyszki rzeczy była prawdziwa… ale nie! Dziewczęta
grają na hologramowym pianinie, pływają w basenie z wirtualnymi rybami – żyją w
prawdziwie chemicznym świecie z wiszącą nad nimi groźbą bolesnej śmierci, przed
którą żadne chemikalia nie mogą ich jednak uchronić. Jedynym łącznikiem z
rzeczywistością poza bramami pozostaje trampolina, która Linden sprowadza dla
Rhine i Jenny oraz barwne cukierki, którymi pierwsza żona chłopaka poczęstowała
Rhine przed śmiercią i które potem Gabriel dla niej przemyca.
W jego temacie – nie wiem, jaki efekt planowała osiągnąć
autorka, ale mnie uwiódł Linden, a nie Gabriel. Ten pierwszy wydaje się o wiele
bardziej złożonym charakterem. Nie zna prawdziwego świata, nie wie, w jakich
okolicznościach trzy nowe żony zostały sprowadzone do jego domu, nie wie, że
seks z trzynastolatką jest zły, mimo że ona nie mogła się tego doczekać i że w
ogóle cała bigamia nie powinna mieć miejsca. Mimo swojej niewiedzy nie robi nic
przeciwko dziewczynom. Czeka na ich zgodę i gdy Rhine mu takowej nie udziela, w
pełni to akceptuje. Zdecydowanie nie jest on ani czarnym, ani białym
charakterem – jest szarawy i takich facetów w książkach najbardziej lubię. Między
nim i Rhine jest chemia i to też mocno odbija się na mojej opinii o nim i o tym
pairingu. Jednak jest jeszcze Gabriel – służący. Zadurza się w Rhine i to z
wzajemnością… ale gdzie były te przeskakujące między nimi iskry? Nie było! I to
mnie zabolało. Chociaż zakończenie nie wyjaśnia, z którym mężczyzną główna bohaterka
zostanie w ostateczności i może dlatego ani nie jestem do końca rozradowana,
ani zdołowana.
Smuci mnie tylko fakt, że moja ulubiona Rhine umrze w wieku dwudziestu
lat… Chociaż nie powinnam się obawiać, ojciec Lindena, mistrz Vaughn, jest
lekarzem – na pewno wynajdzie lekarstwo na czas. Przecież nie chce śmierci
swojego syna ani żadnej z jego żon… Prawda?
Co do dwóch pozostałych bohaterek – Cecily jest
trzynastolatką. Widać, że nie do końca rozumie swoją sytuację. Od kiedy tylko
przyjeżdża do rezydencji, nie może doczekać się zaślubin i nocy poślubnej. Pech,
że Linden nie chce skonsumować żadnego z małżeństw za życia pierwszej żony.
Dziewczynka czyta więc coraz to nowsze poradniki dotyczące ciąży i tego, jak
opiekować się dzieckiem. Jej przeciwieństwem jest Jenna – poznajemy ją jako
osiemnastolatkę. Jest cicha, widać, że nie jest zachwycona swoim losem, ale
jednocześnie nie próbuje mu się sprzeciwiać. Obiecuje sobie, że nigdy nie
pozwoli mężowi siebie tknąć – brzydzi się go. Jest to zdecydowanie osoba,
której niezwykle współczułam, gdy: 1) poznałam jej wiek; 2) w bibliotece przeglądała
romanse; 3) wyjawiła Rhine straszną prawdę z dnia porwania. Jestem pewna, że
również ją pokochacie. Jest równie inteligenta i przebiegła jak Rhine, stara
się jej pomóc ze wszystkich sił. Po prostu nie można dziewczyny nie lubić.
Sam pomysł na historię jest, moim zdaniem, genialny. Dysutopijna
rzeczywistość, gdzie dążenie ludzi do bycia idealnymi wywołuje katastrofę. W
wyniku III Wojny Światowej Ameryka Północna pozostaje jedynym kontynentem na
planecie, a ludzie będący potomkami silnego i zdrowego Pierwszego Pokolenia
umierają w młodym wieku. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłabym się, gdyby taki
scenariusz rzeczywiście się kiedyś spełnił. Mam ogromną nadzieję, że wydarzy się
to najwcześniej za jakieś 200-300 lat, aczkolwiek uważam, że taki rozwój
sytuacji jest jak najbardziej możliwy.
Oby tylko w przyszłości dyktatorzy nie czerpali pomysłów z „Atrofii”,
„Igrzysk śmierci” i tym podobnych… Byłoby nieciekawie, nie?
O okładce już trochę wspominałam, ale muszę dodać, że jest
przepiękna! Pomysł z klatką, kolorystyką, tymi kreskami namalowanymi na zdjęciu
– cud, miód i powidła, daję słowo. Dziękuję grafikom wydawnictwa Prószyński i
S-ka, że zostawili oryginalną okładkę. Żadna inna nie oddałaby treści tak
dobrze.
Język autorki bardzo mi podpasował. Widać, że nie miała
problemu z pisaniem kolejnych zdań, tak jak zresztą sama przyznała w niejednym
wywiadzie. Czytałam ich kilka i najbardziej poruszyło mnie to zdanie: „Łatwo
wierzę swoim postaciom i to raczej ja pozwalam się prowadzić im niż odwrotnie.”
Dlaczego? Sama piszę powieści i również pozwalam się prowadzić swoim postaciom,
zamiast nimi zarządzać. Dlatego przepadam za pisarzami sławy światowej (a ktoś
zza oceanu, kogo opublikowano w Polsce, niewątpliwie takowym jest), którzy mają
w tej sprawie podobne zdanie co ja.
Podsumowując, bo recenzja jest jedną z najdłuższych, jakie
napisałam i mam nadzieję, że dobrnęliście do końca z otwartymi oczami, „Atrofia”
jest niesamowitą lekturą i niewątpliwie każdy miłośnik dysutopii powinien po
nią sięgnąć. Żałuję, że wydawnictwo na razie nie ma w planach wydania kolejnych
części trylogii, jednak już uprzedziłam rodzinę, że na kwietniowe urodziny
zamawiam sobie drugi i trzeci tom w oryginale, więc spodziewajcie się w maju
recenzji!
Tymczasem oceniam na 9,5 pkt (obcięłam połówkę za końcowy
wybór partnera, chociaż podczas lektury nie raz zmieniało mi się, którego z
chłopaków wolę) i jeszcze raz polecam!
Jestem jej bardzo ciekawa, przeraża mnie tylko fakt, że jak na razie drugiej części nie chcą w Polsce wydać :(.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to przeraża, ale postanowiłam przeczytać w oryginale :)
UsuńPamiętam, że bardzo chciałam poznać tę książkę, ale nie miałam jakoś szczęścia, aby ją nabyć gdzieś okazyjnie. Potem w końcu zrezygnowałam i kupiłam sobie ,,Dobrani'', które bardzo mi się spodobał, więc nie żałuje.
OdpowiedzUsuń"Dobranych" mam w planach, tylko właśnie trudno ich gdziekolwiek dostać.
UsuńOsobiście byłam pod dużym wrażeniem tej książki. Jej historia niesamowicie zapadła mi w pamięć i gorąco polecam ci ją przeczytać. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, że masz chęć na tę książkę, bo sprezentowałam już ją jednej blogowiczce.
Usuńokładka faktycznie genialna, fabuła też wydaje się interesująca, no i ta wysoka ocena :) chyba nie pozostaje nic innego jak przeczytać szybko tę książkę :)
OdpowiedzUsuńOj tak, nie pozostaje nic innego! :)
UsuńMuszę w końcu odkurzyć tę powieść, bo wydaje się być naprawdę interesująca :D
OdpowiedzUsuńP.S. Świetny wygląd :D Teraz jest dużo bardziej przejrzyście :D
Wierz mi, jedna z lepszych dysutopii, jakie czytałam :)
UsuńI cieszę się, że jest bardziej przejrzyście :D Żałuję tylko, że nie wczytuje się obrazek z tła i zamiast niego zazwyczaj jest tak beżowawo, ale ogółem jestem zadowolona z efektu :)
Fajnie, że postanowiłaś dołączyć do mojego wyzwania "Czytam Fantastykę"
OdpowiedzUsuńżyczę powodzenia w jego realizacji :)
Już się nie mogę doczekać, aż dodam pierwsze recenzje wliczające się do niego :)
UsuńMuszę ją przeczytać. Super się zapowiada. : )
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam ogromną chęć na tę pozycję. Ale jakoś tak się złożyło, że kompletnie o niej zapomniałam! Wielkie dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Miałam podobnie, tyle że sama sobie przypomniałam ;)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale po opisie sądzę, że przypadła by mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńA co do bloga to jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się podoba :)
Pozdrawiam.
Cieszę się, że się podoba ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHmm w sumie jak tak patrzę na tę Twoją recenzję to trochę się przekonałam do tej książki, ale nie wiem czy na tyle, aby kupić. Jeśli się nadarzy okazja to z chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i jak najbardziej mi się podoba:) W sumie w dużej mierze podzielam Twoje zdanie na jej temat.
OdpowiedzUsuńA ja znowu czytałam i średnio mi się podobała (dałabym jakieś 6/10). Na pewno była jednym z moich największych rozczarowań... Spodziewałam się czegoś całkiem innego. Szkoda jednak, że kolejne części nie zostaną u nas wydane, bo może potem było lepiej. Książka wydaa była przepięknie, cieszy oko, ale treść... No, tutaj mogło być lepiej.
OdpowiedzUsuń