Nie robiłam tego, gdy odszedł w tegoroczne święta Wielkiej Nocy mój psiak, bo nie miałam na to siły. Dzisiejsza strata nie dotyczy jednak mojej rodziny, a świata aktorskiego i muzycznego.
Dzisiaj w wieku 31 lat zginął Cory Monteith. Aktor był głównie znany z serialu Glee o szkolnym chórze, gdzie grał Finna Hudsona. Przez wiele lat walczył z nałogiem narkotykowym. Niedawno ukończył odwyk. Dziś znaleziono go martwego w pokoju hotelowym. Przyczyny śmierci nie są na razie znane.
I ja, i Martyna uwielbiamy Glee, a sam Cory był jednym z naszych ulubieńców. Zawsze go wspierałyśmy w walce z nałogiem i uwielbiałyśmy jako aktora i wokalistę. Nie uwierzyłam w to, co dzisiaj rano przeczytałam. Około 8 siostra dostała smsa od koleżanki. Obie doskoczyłyśmy do komputerów i się rozpłakałyśmy. Przekazałam informację Martynie i kilku znajomym, wszyscy płaczą za tak wspaniałym człowiekiem.
Przyznam Wam, że Cory był i jest moim idolem, od kiedy tylko obejrzałam pierwsze odcinki serialu. W jego głosie zakochałam się od razu. Posłuchajcie sami jego coveru "Good Riddance". Głównie słychać głos Cory'ego, ale też innych aktorów z Glee.
Cory Monteith wykonał też cover słynnego "It's My Life". Słowa refrenu wydają się dość adekwatne i nimi zakończymy ten wpis. Żegnamy wspaniałego aktora, niesamowitego wokalistę, a przede wszystkim wyjątkowego człowieka.
"It's my life!
It's now or never.
I ain't gonna live forever.
I just wanna live while I'm alive."
Martyna: Dla mnie osobiście jest to tak potężna strata, że nie potrafię nawet opisać słowami bólu, który w tej chwili odczuwam. Cory był wspaniałym człowiekiem i czystą duszą. Mam nadzieję, że spoczywa w pokoju. Ktoś napisał dzisiaj jedno bardzo mądre zdanie, które jest dla mnie idealnym zwieńczeniem tego, co aktualnie odczuwam...
It's now or never.
I ain't gonna live forever.
I just wanna live while I'm alive."
Martyna: Dla mnie osobiście jest to tak potężna strata, że nie potrafię nawet opisać słowami bólu, który w tej chwili odczuwam. Cory był wspaniałym człowiekiem i czystą duszą. Mam nadzieję, że spoczywa w pokoju. Ktoś napisał dzisiaj jedno bardzo mądre zdanie, które jest dla mnie idealnym zwieńczeniem tego, co aktualnie odczuwam...
Ten cytat z ostatniego obrazka jest jak najbardziej prawdziwy. Sama mam idola, który zmarł 20 lat temu, na długo przed moim urodzeniem. A ja wciąż za nim tęsknię, ba, opłakuję go. Dlatego rozumiem Was i przesyłam wirtualne uściski.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za wsparcie. To naprawdę ciężkie chwile dla nas - Gleeków..
UsuńBył dla nas obu wielkim idolem i pozostanie nim na zawsze. Nie wierzę ciągle w to wszystko.
UsuńChociaż nigdy nie oglądałam Glee, ani nie interesowałam się karierą Cory'ego, to ja również odczuwam wielki smutek po jego stracie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak musicie się czuć i jest mi cholernie przykro za Waszą, całego fandomu Glee i rodziny Cory'ego stratę. Trzymajcie się ciepło.
OdpowiedzUsuńBól jest potworny!
UsuńNasz smutek i ból jest pewnie niczym przy tym, co czuje jego ukochana, Lea i jego rodzina. Rozrywa mi jednak serce, jak uświadamiam sobie, że mieli za 2 tygodnie wziąć ślub :(
UsuńOglądałam "Glee", Cory był według mnie najbardziej utalentowanym aktorem ze wszystkich pod każdym względem... Jakoś do teraz nie dochodzi do mnie ta wiadomość, że nie żyje, to wydaje się takie odległe, nierzeczywiste... Szkoda tak młodego człowieka, miał jeszcze całe życie przed sobą...
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że do mnie to również nie dociera..
UsuńCory był naprawdę nieziemskim aktorem, wokalistą i człowiekiem. Jego osobowość zasługiwała na Oscara.
UsuńChociaż nie jestem jego fanką ani serialu, to bardzo mi smutno. Lubiłam od czasu do czasu posłuchać jego głosu i... eh, płakać aż mi się chce. :(
OdpowiedzUsuńGłos miał naprawdę niesamowity. Będzie mi go brakować.
UsuńMinelo tyle czasu... A ja wciaz pamietam, lecz bol ciagle jest taki sam..
OdpowiedzUsuń