Tytuł oryginalny: Illuminate
Autor: Aimee Agresti
Wydawnictwo: Remi
Tłumacz: Łukasz Małecki
Data wydania: styczeń 2013
ISBN: 978-83-6314-293-3
ISBN: 978-83-6314-293-3
Liczba stron: 480
Cena: 39,5 zł
Martyna - moja ocena: 6,5/10
Często mówi się o tym, że wygląd nie ma znaczenia i liczy się wnętrze człowieka, ale czy taka jest prawda? Wydaje mi się, że żadna z Was nie mogłaby z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy nie oceniła nikogo po wyglądzie. Mnie zdarza się to często i gdybym powiedziała, że jest inaczej, byłoby to parszywym kłamstwem. Czasami jednak taka powierzchowność może być zgubna, ponieważ może się zdarzyć, że pod piękną twarzą kryje się okropna dusza...
Kiedy szesnastoletnia Haven dostaje ofertę stażu w nowoczesnym, ekskluzywnym hotelu Lexington, wydaje jej się, że to spełnienie marzeń - będzie mogła zarobić sporo pieniędzy, poznać nowych ludzi, odpocząć od liceum i spędzić mnóstwo czasu ze swoim najlepszym przyjacielem i nowo poznanym kolegą, którzy także wezmą udział w projekcie. Po przybyciu na miejsce okazuje się jednak, że nie wszystko ułoży się po myśli trójki przyjaciół, bo za maską niezwykle pięknych, urzekających ludzi kryje się wiele tajemnic, które Haven będzie musiała rozwiązać. Czy jej się to uda? Czy olśniewająco przystojny Lucian okaże się jej sojusznikiem czy wrogiem?
Miliony razy słyszałam, że nie ocenia się książki po okładce, ale nie zawsze okazało się to prawdziwe, ponieważ wiele jest pozycji, które kupiłam tylko ze względu na oprawę graficzną, a po przeczytaniu trafiły do grona moich ulubionych. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ "Olśnienie" w pełni mi się z tym kojarzy. Po pierwsze dlatego, że okładka podobała mi się bardziej niż treść, a po drugie według mnie morał z powieści jest taki, że nie wszystko złoto co się świeci i czasem ładna buzia nie oznacza pięknego wnętrza, ale po kolei...
Zacznę może od akcji, która jest dla mnie pewnego rodzaju zagadką, gdyż przez pierwsze sto stron nie działo się naprawdę nic ciekawego, a mimo wszystko kartki w zawrotnym tempie mijały i nim się spostrzegłam, czytałam ostatni rozdział. Nie wiem jak to możliwe, że przez większość książki czułam się lekko znudzona, a w chwili, w której przeczytałam końcowy rozdział pomyślałam "Kurcze, fajna książka". Wydaje mi się, że może być to zasługą dość plastycznego stylu autorki i tekstu, który przyswaja się bez najmniejszego problemu, ale nie dam sobie głowy uciąć.
Co do samej konstrukcji warto pochwalić autorkę za to, że rozdziały kończyły się zawsze w takich momentach, że niemożliwością wręcz było odłożenie książki na bok i zajęcie się czymś innym. Dodatkowo tytuły były bardzo intrygujące i budziły czytelnika do życia.
Na pochwałę zasługują też opisy, ponieważ były one tak dokładne, że nie musiałam się nawet za bardzo koncentrować na tym by wobrazić sobie hotel i jego poszczególne pomieszczenia, ponieważ obrazy same tworzyły się w mojej głowie.
Poza tym również bohaterowie byli dość ciekawie dobrani. Może nie znalazłam w tej powieści kogoś zasługującego na miano mojego ulubieńca, ale polubiłam kilka postaci i naprawde przyjemnie czytało mi się ich historie.
Minusów w "Olśnieniu" trochę było i zaliczam do nich przede wszystkim przewidywalność. Nie chcę zdradzić zbyt wielu szczegółów, powiem więc tylko tyle, że momentami naprawdę czułam się jak autorka tej książki, bo wątki były tak banalne i oczywiste, że aż dostawałam bólu głowy.
Kolejny minus za zakończenie, po którym spodziwałam się znacznie więcej. Czarny notes przez całą książkę nastawiał Haven na wielką walkę i przygotowywał ją na ostatecznie starcie, a w ostateczności wyszło jak wyszło...
W powieści zabrakło mi też odrobiny finezji i polotu, ponieważ pomysł na fabułę był dobry, ale w niektórych momentach Pani Agresti spartaczyła sprawę i ze świetnie zapowiadających się wątków zrobiła 'mamałygę'.
Wydaje mi się też, że sam tekst umieszczony na tylnej okładce jest trochę źle dobrany, bo po przeczytaniu go, wiedziałam już co się będzie działo i co ukrywają Ci wszyscy zachwycający urodą ludzie z hotelu. Odebrało mi to element zaskoczenia i sprawiło, że przez cały czas czekałam tylko aż prawda wyjdzie na jaw przed bohaterką, bo ja tę prawdę znałam już dawno.
Kiedy myślę o podsumowaniu "Olśnienia", pierwszym słowem, które przychodzi mi do głowy jest "nieźłe". Jeśli, więc usatysfakcjonuje Was ten przymiotnik to jak najprędzej lećcie do księgarni i kupcie tę książkę. Jeżeli jednak oczekujecie po lekturze czegoś więcej, proponuję wybrać się do biblioteki i tam poszukać tej pozycji, bo choć nie zachęcam do tego by wydać na nią oszczędności, nie odradzam też jej przeczytania.
Cena: 39,5 zł
Martyna - moja ocena: 6,5/10
Często mówi się o tym, że wygląd nie ma znaczenia i liczy się wnętrze człowieka, ale czy taka jest prawda? Wydaje mi się, że żadna z Was nie mogłaby z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy nie oceniła nikogo po wyglądzie. Mnie zdarza się to często i gdybym powiedziała, że jest inaczej, byłoby to parszywym kłamstwem. Czasami jednak taka powierzchowność może być zgubna, ponieważ może się zdarzyć, że pod piękną twarzą kryje się okropna dusza...
Kiedy szesnastoletnia Haven dostaje ofertę stażu w nowoczesnym, ekskluzywnym hotelu Lexington, wydaje jej się, że to spełnienie marzeń - będzie mogła zarobić sporo pieniędzy, poznać nowych ludzi, odpocząć od liceum i spędzić mnóstwo czasu ze swoim najlepszym przyjacielem i nowo poznanym kolegą, którzy także wezmą udział w projekcie. Po przybyciu na miejsce okazuje się jednak, że nie wszystko ułoży się po myśli trójki przyjaciół, bo za maską niezwykle pięknych, urzekających ludzi kryje się wiele tajemnic, które Haven będzie musiała rozwiązać. Czy jej się to uda? Czy olśniewająco przystojny Lucian okaże się jej sojusznikiem czy wrogiem?
Miliony razy słyszałam, że nie ocenia się książki po okładce, ale nie zawsze okazało się to prawdziwe, ponieważ wiele jest pozycji, które kupiłam tylko ze względu na oprawę graficzną, a po przeczytaniu trafiły do grona moich ulubionych. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ "Olśnienie" w pełni mi się z tym kojarzy. Po pierwsze dlatego, że okładka podobała mi się bardziej niż treść, a po drugie według mnie morał z powieści jest taki, że nie wszystko złoto co się świeci i czasem ładna buzia nie oznacza pięknego wnętrza, ale po kolei...
Zacznę może od akcji, która jest dla mnie pewnego rodzaju zagadką, gdyż przez pierwsze sto stron nie działo się naprawdę nic ciekawego, a mimo wszystko kartki w zawrotnym tempie mijały i nim się spostrzegłam, czytałam ostatni rozdział. Nie wiem jak to możliwe, że przez większość książki czułam się lekko znudzona, a w chwili, w której przeczytałam końcowy rozdział pomyślałam "Kurcze, fajna książka". Wydaje mi się, że może być to zasługą dość plastycznego stylu autorki i tekstu, który przyswaja się bez najmniejszego problemu, ale nie dam sobie głowy uciąć.
Co do samej konstrukcji warto pochwalić autorkę za to, że rozdziały kończyły się zawsze w takich momentach, że niemożliwością wręcz było odłożenie książki na bok i zajęcie się czymś innym. Dodatkowo tytuły były bardzo intrygujące i budziły czytelnika do życia.
Na pochwałę zasługują też opisy, ponieważ były one tak dokładne, że nie musiałam się nawet za bardzo koncentrować na tym by wobrazić sobie hotel i jego poszczególne pomieszczenia, ponieważ obrazy same tworzyły się w mojej głowie.
Poza tym również bohaterowie byli dość ciekawie dobrani. Może nie znalazłam w tej powieści kogoś zasługującego na miano mojego ulubieńca, ale polubiłam kilka postaci i naprawde przyjemnie czytało mi się ich historie.
Minusów w "Olśnieniu" trochę było i zaliczam do nich przede wszystkim przewidywalność. Nie chcę zdradzić zbyt wielu szczegółów, powiem więc tylko tyle, że momentami naprawdę czułam się jak autorka tej książki, bo wątki były tak banalne i oczywiste, że aż dostawałam bólu głowy.
Kolejny minus za zakończenie, po którym spodziwałam się znacznie więcej. Czarny notes przez całą książkę nastawiał Haven na wielką walkę i przygotowywał ją na ostatecznie starcie, a w ostateczności wyszło jak wyszło...
W powieści zabrakło mi też odrobiny finezji i polotu, ponieważ pomysł na fabułę był dobry, ale w niektórych momentach Pani Agresti spartaczyła sprawę i ze świetnie zapowiadających się wątków zrobiła 'mamałygę'.
Wydaje mi się też, że sam tekst umieszczony na tylnej okładce jest trochę źle dobrany, bo po przeczytaniu go, wiedziałam już co się będzie działo i co ukrywają Ci wszyscy zachwycający urodą ludzie z hotelu. Odebrało mi to element zaskoczenia i sprawiło, że przez cały czas czekałam tylko aż prawda wyjdzie na jaw przed bohaterką, bo ja tę prawdę znałam już dawno.
Kiedy myślę o podsumowaniu "Olśnienia", pierwszym słowem, które przychodzi mi do głowy jest "nieźłe". Jeśli, więc usatysfakcjonuje Was ten przymiotnik to jak najprędzej lećcie do księgarni i kupcie tę książkę. Jeżeli jednak oczekujecie po lekturze czegoś więcej, proponuję wybrać się do biblioteki i tam poszukać tej pozycji, bo choć nie zachęcam do tego by wydać na nią oszczędności, nie odradzam też jej przeczytania.
Od dawna chcę przeczytać tę książkę :) Jest nawet na mojej liście życzeń :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
może się skusze - treść mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńnie mam jakiejś wielkiej ochoty, ale moja koleżanka ma "Olśnienie", więc właściwie czemu nie skorzystać :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz możliwość pożyczenia to pewnie, że warto skorzystać ;)
UsuńZamierzam sięgnąć po tę książkę, już od jakiegoś czasu się do tego przymierzam :) Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie http://naszksiazkowir.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, może jeśli trafi w moje ręce przypadkowo to przeczytam, ale specjalnie szukać jej nie będę. :)
OdpowiedzUsuńChyba raczej nie przeczytam, raczej "niezłe" mnie nie satysfakcjonuje, a do tego jakoś sama treść mnie nie zachęca...
OdpowiedzUsuńWow. Po ostatnim rozdziale powiedzieć, że książka jest niezła ? Trochę dziwne. Trzeba to zbadać ^.^
OdpowiedzUsuńTeż mnie to zaciekawiło. Zaczęłam tę książkę, ale nie mogłam skończyć i teraz... kurczę, chyba się zmuszę.
UsuńŁadna recenzja... Taka prosta a jednocześnie mówiąca wystarczająco dużo :)
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, do momentu ujrzenia zapowiedzi jakoś nie ciągnęło mnie do niej. Może to przez wyczuwalną na kilometr przewidywalność? Jestem uczulona na schematyczne książki :C
A mnie się właśnie wydawało, że ta recenzja wyszła wyjątkowo kiepsko :P
UsuńUwielbiam okrągłe numerki, więc skusiłam się na 100 obserwatora, a za książkę podziękuję, bo warto poświecić czas na ciekawszą lekture
OdpowiedzUsuńTeż lubimy okrągłe numerki, więc dziękujemy ślicznie za tę 100! :)
UsuńCiekawi mnie fabuła, ale skuszę się na nią tylko wtedy, jak znajdę w bibliotece.
OdpowiedzUsuńTen tytuł od początku mnie dość intryguje, więc na pewno się na niego skuszę. Po za tym to prezent od męża, więc nie wypada aby w nieskończoność kurzył się na półce :P
OdpowiedzUsuńOj, jeśli to prezent od męża to w tej chwili zabieraj się zaczytanie ;)
UsuńMiałam na nią ochotę dopóki nie przeczytałam o banalności, przewidywalności i nudzie. Według mnie sam plastyczny styl i dobre opisy nie wystarczą, dlatego podziękuję.
OdpowiedzUsuń