Tytuł: F@ceci z sieci, czyli w poszukiwaniu miłości
Autor: Katarzyna Gubała
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: wrzesień 2013
Liczba stron: 328
Cena: 29,9 zł
ISBN: 978-83-755-4745-0
Natalia - moja ocena: 6.5/10
ISBN: 978-83-755-4745-0
Natalia - moja ocena: 6.5/10
Czasami na rodzimym podwórku uda mi się upatrzyć jakąś książkę. Szczególnie słowo "zabawne" działa na mnie jak magnez, więc widząc je w opisie "F@cetów z sieci" Katarzyny Gubały zbyt długo się nie zastanawiałam. I cóż, najwyraźniej jestem ślepa lub mam kiepskie poczucie humoru, bo książka mnie nie ubawiła, co jednak nie umniejsza aż tak jej jakości.
Karolina jest samotną trzydziestolatką, która po kilku
miłosnych porażkach postanawia, że najwyższy czas znaleźć swoją drugą połówkę
„jabłka, pomarańczy czy też łóżka”. Ma dobrą pracę, własne mieszkanie i kota,
ale brakuje jej kogoś z kim mogłaby pogadać, spędzić uroczy wieczór i do kogo
mogłaby się przytulić. Loguje się więc na jednym z portali randkowych jako
„Szarlotka” i zaczyna szukać „męża idealnego na resztę życia”. Jej apetyczny
nick przyciąga różnych mężczyzn: tych przystojnych i tych niezbyt urodziwych,
mądrych i nie grzeszących rozumem, wysportowanych i takich, których męczy
dłuższy spacer, takich, którym bardzo się podoba i takich, którym najbardziej
podobają się oni sami, tych uzależnionych od seksu i jednego, który nie ma o
tym bladego pojęcia. Są wśród nich: maminsynek,
nerwus, kłamca, niedoskonały podglądacz, życiowy koneser, typ milczący,
wysportowany oraz szalony kłapouch.
Niektóre z tych znajomości wywoływały uśmiech na twarz, ale
były też takie, które budziły zdziwienie, niesmak, a nawet odrazę. Bo jak tu
się nie zdziwić,
kiedy kolejny z potencjalnych ideałów na pierwszą randkę zaprasza Karolinę do
sklepu z dywanami, gdzie zasłania jej oczy i każe opisywać odczucia? Jak nie poczuć
niesmaku, gdy elegancik obraża się za zaproszenie go w plener na noc pod gwiazdami i jak nie poczuć odrazy do dorosłego przecież faceta, który jest kompletnym niedojdą i ciamajdą?
„Szarlotka” prowadzi z nimi najpierw długie rozmowy przez
Internet, a gdy potencjalny kandydat jej się spodoba, umawia się z nim w realu.
Ba, ona nie zawaha się nawet wyjechać z kilkoma z nich na dłuższą wycieczkę, a
jednego zaprasza na piknik pod gwiazdami na kompletnym odludziu.
"Faceci z sieci,
czyli w poszukiwaniu miłości" to pamiętnik i poradnik w jednym, który ma
nam podpowiedzieć, jak znaleźć mężczyznę idealnego i, broń Boże, nie związać się
z życiowym nieudacznikiem. Pełno w nim fragmentów rozmów przeprowadzanych w
sieci z kolejnymi kandydatami do roli tego jednego-jedynego. Każda taka
„znajomość” zostaje na koniec podsumowana i opatrzona stosownymi radami, na co
należy zwrócić uwagę, a czego się wystrzegać. Ale sama bohaterka do tych rad
nie zawsze się stosuje (patrz wyżej: wyjazd na dłuższą wycieczkę czy piknik pod
gwiazdami na kompletnym odludziu. Radzi też, by na pierwszej randce nie wsiadać
do samochodu obcego przecież mężczyzny, po czym właśnie to robi).
„Faceci w sieci” to nie tylko pamiętnik i poradnik, jak
znaleźć sobie idealnego faceta na zawsze, jest to również świetny przykład na
to, że warto szukać i warto być cierpliwym, by po długich, często żmudnych
poszukiwaniach, trafić wreszcie na Pana Właściwego.
Karolina jest dość
ciekawą postacią, choć mnie nie do końca do siebie przekonała. Było w niej coś
drażniącego, trudno mi określić co, ale chwilami naprawdę mocno mnie wkurzała.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, co miało zapewne sprawić, żebym utożsamiła
się z bohaterką, ale nie bardzo byłam w stanie się z nią utożsamić, a może
raczej nie chciałam.
Czy jest to książka ciekawa, po którą warto sięgnąć? Hmm…
chyba tak, …tak, na pewno tak, szczególnie dla kobiet, które, podobnie jak
Karolina, chciałyby znaleźć w sieci mężczyznę na całe życie.
Czy jest zabawna? Nie, raczej nie. Mnie przynajmniej nie
bawiła, a przyznam, że sięgając po nią, na to właśnie liczyłam.
Plusy to ciekawy temat będący bardzo na czasie, fajny tytuł
i ładna okładka. Opisy wypraw na Węgry też zaliczyłabym na plus.
Podsumowując, polecam "F@cetów z sieci" na wolny wieczór. Nie jest to nic ambitnego ani wyjątkowego, ot taka sobie lektura, która jednych zainteresuje, a innych znudzi. Nie znajdziecie w niej specjalnego humoru, ale historia jest na tyle ciekawa, by dać się skusić.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Od początku nie byłam przekonana do tej książki. Jawi mi się ona jako zwyczajne czytadło, po które można sięgnąć, jeśli nie ma się czegoś lepszego do roboty. Może kiedyś przekonam się do niej, ale to jeszcze nie ten czas.
OdpowiedzUsuńW sumie to jest takie zwyczajne czytadło, w którym tkwi potencjał ;)
UsuńBardzo miło wspominam przygodę z tą książką
OdpowiedzUsuńMnie jakoś specjalnie nie zaczarowała.
UsuńNie porwała mnie, nie zostawiła pozytywnych wspomnieć, praktycznie nie pamiętam już co niektórych wątków. Szkoda czasu na ten tytuł. Jeżeli chodzi o minusy to tak naprawdę pisałam o tych samych co Ty, więc nie będę się tutaj rozpisywać. Jeżeli interesuje Cię moja opinia to po prostu zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, czytałam :) Też wątpię, bym go zapamiętała.
UsuńJak na razie mam co czytać, więc chyba sobie odpuszczę...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony trochę mnie ciekawi, ale z drugiej jakoś nie przyciąga w pełni, zwłaszcza ten brak humoru, bo ja po tytule i opisie właśnie na niego liczyłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Też na niego liczyłam, ale jakoś się nie uśmiałam za bardzo :(
UsuńHm, ta książka raczej nie dołączy do mojego ogromnego zbioru książek do przeczytania... ;)
OdpowiedzUsuńPatrząc z perspektywy czasu i po lekturze, już wiem, że też mogłabym się bez niej obejść.
Usuń