Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Tytuł oryginału: Looking for Alaska
Tłumaczenie: Anna Sak Wydawnictwo: Bukowy Las
ISBN: 978-83-6247-893-4
Data wydania: październik 2013
Liczba stron: 320
Cena: 34,9 zł
Martyna - moja ocena: 8,5/10
John Green to Autor, którego żadnemu wielbicielowi literatury młodzieżowej przedstawiać nie trzeba. Jego "Gwiazd naszych wina" przyniosła mu popularność na całym świecie i zdobyła serca milionów czytelników, w tym moje własne. Jednak to właśnie "Szukając Alaski" jest jego debiutancką powieścią, więc wprost nie mogłam się powstrzymać przed zakupem tej książki. Czy było warto?
Miles Halter to nastolatek, którego życiową pasją jest zapamiętywanie ostatnich słów ważnych, znanych ludzi. Nie przysparza mu to przyjaciół ani nie robi z niego w oczach rówieśników osoby godnej uwagi. Chłopak wiedząc, że nie ma nic do stracenia, postanawia wyjechać do Culver Creek, szkoły z internatem, w której ma zamiar spełnić swój życiowy cel - odnaleźć Wielkie Być Może.
W szkole Miles poznaje Pułkownika, Takumiego oraz Alaskę Young, która całkowicie zmienia jego dotychczasowe życie. Czy nowo poznani towarzysze pomogą chłopakowi odnaleźć samego siebie i podążą wraz z nim w poszukiwaniu najintensywniejszego i najprawdziwszego doświadczenia rzeczywistości?
Pragnę, aby pierwsze zdanie tej recenzji zabrzmiało:
Drogi Autorze, po raz kolejny zabiłeś jakąś cząstkę mnie i nie potrafię sprawić, by odrodziła się na nowo!
Oto właśnie kwintesencja tej książki, kwintesencja twórczości Johna Green'a - sprawia, że przeżywasz wszystko tak intensywnie, tak mocno, tak realnie, że ciężko jest się później pozbierać i wrócić do rzeczywistości.
Po raz kolejny brakuje mi słów, brakuje mi określeń, które pomogłyby napisać rzetelną recenzję. Czuję się jak wrak człowieka, niczym statek rozbity o skałę, który nie wypłynie już na głębokie wody i nigdy nie będzie taki sam. Ta książka zmieniła moje dotychczasowe życie, wywołała lawinę.
Fenomenem autora w moim odczuciu jest to, że można mknąć przez jego powieści jak błyskawica, czytać, analizować, ale nie odczuwać głębi przesłania, nie zważać na płynące z niej emocje, dopóki się jej nie odłoży. Tak właśnie działa to u mnie - czytam, czuję, ale nie jest to doznanie dewastujące. Dopiero na koniec siadam z zamkniętą już książką w ręku i myślę: I co teraz? Co mam, do cholery, teraz zrobić?!
I wiecie co? Naprawdę nie wiem. Jestem nabuzowana emocjami, których nie znam i zrozumieć nie potrafię...
"Szukając Alaski" podzielone jest na dwa etapy: przed oraz po i tak naprawdę przez cały czas zastanawiamy się nad tym PRZED czym i PO czym. W najśmielszych snach jednak nie spodziewałam się, że wyjaśnienie będzie takie, a nie inne. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że Autor tak bardzo mnie zaskoczy. Moja szczęka opadła i obawiam się, że to już permanentne.
Wykreowani bohaterowie są podobnie jak w "Gwiazd naszych wina" niesamowicie barwni, autentyczni i wyraziści. Nie sposób uwierzyć, że są postaciami fikcyjnymi. Miles jest spokojnym, niezbyt rezolutnym aczkolwiek inteligentnym nastolatkiem, z którym spokojnie większość z nas mogłaby się utożsamiać. Alaska natomiast jest jego absolutnym przeciwieństwem - piękna, zabawna, bystra, ale i enigmatyczna.
"Gdyby ludzie byli deszczem, to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą."
Zestawienie ze sobą tej dwójki było doskonałym pomysłem i nie wiem czy jakakolwiek para będzie w stanie przebić tę. Na dokładkę mamy jeszcze Pułkownika, który także odgrywa wielką rolę w tej pozycji i nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć.
Towarzystwo jak widzicie jest doborowe i ciężko będzie mi kiedykolwiek o nich zapomnieć.
Na wstępie napisałam, że Miles udaje się do nowego miejsca w poszukiwaniu Wielkiego Być Może, ale czym ono właściwie jest? Wydaje mi się, że odpowiedź będzie dla każdego czymś innym, gdyż każdy z nas poszukuje w swoim życiu czegoś zupełnie innego.
O czym w takim razie jest ta książka? Według mnie o dojrzewaniu, o cierpieniu, przyjaźni, miłości i stracie. To historia młodych, wrażliwych ludzi, którzy zmagają się ze światem codziennym, błędami przeszłości i celami na przyszłość.
Na potwierdzenie moich słów zacytuję może Autora, gdyż najlepiej tłumaczy on tematykę tej powieści i tak pięknie piszę, że po prostu chcę/muszę go zacytować:
"Tak wielu z nas musiało żyć z tym, co zrobili, bądź z tym, czego nigdy nie zrobili. Z tym, co się nie udało, z tym, co w danej chwili wydawało się właściwe, ponieważ nie potrafiliśmy przewidzieć przyszłości. Gdybyśmy tylko potrafili dostrzec niekończący się ciąg konsekwencji naszych najmniejszych czynów.
Jednak nie możemy wiedzieć więcej - do czasu, aż taka wiedza stanie się bezużyteczna."
Na koniec tej recenzji chcę Wam powiedzieć kilka rzeczy. Po pierwsze "Szukając Alaski" zagwarantuje Wam masę humoru, ciętych, sarkastycznych uwag i metafor, z których Autor słynie. Po drugie dostarczy Wam wiele radości, ale też smutku, który wejdzie w Waszą krew i obezwładni całe ciało i umysł. Po trzecie wiele Was nauczy i ukaże te aspekty życia codziennego, których nie dostrzegacie. Po czwarte obudzi drzemiącą w Was bestię, która będzie z całych sił domagała się, by wyjść na zewnątrz, zacząć NAPRAWDĘ żyć i wziąć sprawy w swoje ręce, aż w końcu po piąte udowodni Wam, że pisanie o Johnie Greenie jako o autorze z dużej litery nie jest przypadkowe, bo zasługuje on na to, by mianować go Autorem przez duże A.
Muszę jak najszybciej zapoznać się z tą książką ; )
OdpowiedzUsuńJa pierwszy raz zetknęłam się z tym autorem poprzez książkę "Papierowe Miasta" Chcę tu od razu sprostować, że nie czytałam ani jednej. Brałam udział w konkursie gdzie była ona do wygrania. I tam właśnie pierwszy raz o nim usłyszałam. Jak zakończyła się ta książka? Z tego co się naczytałam to tragicznie. W sensie, że nie "że sama w sobie książka jest tragiczna", ale bohaterowie nie wychodzą żywi :D
OdpowiedzUsuńWszyscy tak zachwalają tę powieść, że serio muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńCzytałam, oceniłabym podobnie :)
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Wszyscy są zachwyceni "Szukając Alaski" a ja niestety nie miałam jeszcze okazji się z nią zmierzyć. Jak na razie za mną są "Papierowe miasta" Johna Greena. Jestem zadowolona z lektury, ale nie była to taka super rewelacyjna książka. Jestem ciekawa zatem jakie będą moje odczucia po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina" czy też właśnie "Szukając Alaski" :)
OdpowiedzUsuńWiele osób twierdzi, że "Papierowe Miasta" są najsłabsze z trzech wydanych u nas powieści Green'a. Ja jeszcze nie czytałam, ale mam ją w planach i to takich najbliższych ;)
UsuńTa książka jeszcze przede mną. :3
OdpowiedzUsuńKiedy czytam takie recenzje mam ochotę rzucić się na książkę i natychmiast ją przeczytać haha :) Na pewno wkrótce to uczynię, bo książka leży już na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńGreen fantastycznie spisuje się jako autor dla nastolatków. Czytałam Papierowe Miasta i Gwiazd naszych wina - i faktycznie mogę potwierdzić, że cięty język i przewrotny humor to jedne z jego znaków szczególnych.
OdpowiedzUsuńCzytałam i jest to jak do tej pory moja ulubiona książka Johna Greena. Nie zachwyciła mnie może tak bardzo, nie wywołała tylu emocji (u mnie naprawdę trudno wywołać takie emocje, zwłaszcza przy książce), ale i tak jestem pod wrażeniem. Pułkownik jest n a j l e p s z y - uwielbiam go, jego teksty i podejście do życia. Nie raz szczerze się uśmiałam przy tej książce, w większości przypadków właśnie przez niego. Alaski opisywać nie trzeba/nie można, bo ona jest po prostu nie do opisania ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Zgadzam się ze wszystkim! :)
UsuńCzytałam ją już jakiś czas temu i pamiętam, że płakałam jak bóbr :p Moim zdaniem zaskakująca i pouczająca książka, również polecam :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda że przy tej książce są chwile, w których wzruszenia nie da się powstrzymać :)
UsuńWydaje się bardzo ciekawe :) Z chęcią sięgnę po tego autora :)
OdpowiedzUsuńhttp://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/ - zapraszam na konkurs
Fajny blog zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://yoenmimente.blogspot.com/
"Gwiazd naszych wina" uwielbiam, więc po "Szukając Alaski" muszę sięgnąć obowiązkowo! Na pewno przeczytam :D
OdpowiedzUsuńMuszę się z Tobą zgodzić, że (może zacytuje): "Tak właśnie działa to u mnie - czytam, czuję, ale nie jest to doznanie dewastujące. Dopiero na koniec siadam z zamkniętą już książką w ręku i myślę: I co teraz? Co mam, do cholery, teraz zrobić?!" Miałam tak z GNW siedziałam chyba z 10 minut i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... później rozpaczałam z pół godziny... co John Green ze mną robi!
+ zapraszam do wzięcia udziału w stworzonym przeze mnie wyzwaniu czytelniczym dotyczącym literatury YA :)
Mnie ta książka kupiła totalnie. :)
OdpowiedzUsuńpo-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com
Czytałam tylko "Gwiazd naszych winę". ;( Nie mam pieniędzy na zakup książek, a biblioteka jest tak słabo wyposażona, że głowa mała... Muszę jak najszybciej przeczytać inne powieści Johna Greena, w tym "Szukając Alaski". ;)
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem - kiedy nie mam kasy na książki to raczej nie mam też co liczyć na biblioteki, bo nasza jest tak uboga, że aż się śmiać chce.
UsuńPodpisuję się pod recenzją!
OdpowiedzUsuń