22 sierpnia 2014

"Lato drugiej szansy" - Morgan Matson

Tytuł: Lato drugiej szansy
Tytuł oryginalny: Second Chance Summer

Seria: Pastelowa Seria
Autor: Morgan Matson
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania:  kwiecień 2014
ISBN: 9788376862385
Liczba stron: 450
Cena: 39,9 zł
Natalia - moja ocena: 9/10

Ostatnio coraz częściej sięgam po książki z nurtu New Adult. Nie mogło się więc obejść bez jednej z pozycji autorstwa Morgan Matson. Postawiłam na "Lato drugiej szansy", sądząc, że nie będzie to zbyt lekka lektura, szczególnie na okres wakacyjny. I zawiodłam się. Książka bowiem nie nadaje się na lato, tylko na każdą chwilę naszego życia - czy to upalny dzień w maju, czy deszczowy w sierpniu, czy też może mrożący krew w żyłach w grudniu. 

Taylor Edwards jest całkowicie normalną dziewczyną. Niczym się nie wyróżnia, nie ma żadnych wyjątkowych zdolności - w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa. Odróżnia ją tylko jedna umiejętność, do której niestety wstyd się przyznać - niezwykle szybko ucieka od problemów i jakichkolwiek konfrontacji. Nie ma się co dziwić, że nie zjednuje tym sobie ludzi. 
W jej siedemnaste urodziny okazuje się, że jeszcze dzień wcześniej zdrowy tata okazał się umierający. Wykryto u niego raka w terminalnym stadium. Rodzina postanawia spełnić jego życzenie i spędzić ostatnie wspólne wakacje w domku nad jeziorem. Ostatni raz byli tam pięć lat temu. Kiedy tam docierają, Taylor zaczyna rozumieć, że musi nauczyć się nie tylko pożegnania, ale również przepraszania i naprawiania win. Szczególnie że na jej drodze ponownie pojawia się Henry, którego porzuciła bez wyjaśnienia w wieku dwunastu lat oraz Lucy, której w dzieciństwie bała się wyjawić prawdę. Czy rzeczywiście uda jej się zapracować na drugą szansę?


Na początku poważnie się obawiałam. Tyle ostatnio jest zachwytów nad książkami z nurtu New Adult, że bałam się pierwszego zawodu. I niestety zdążyłam go doświadczyć na początku sierpnia. Jednak nie z Morgan Matson. O nie! Morgan Matson sprawiła, że mimo jednej dość dużej porażki dałam drugą szansę temu nowemu gatunkowi. Gdyż naprawdę należy wierzyć w drugie szanse. Dawać sobie nadzieję, nawet jeśli boimy się, że się zawiedziemy. Nie ma nic złego w wierzeniu w coś, nie ma nic złego w drugiej szansie. Zresztą kto nigdy nie wierzył w zasadę "do trzech razy sztuka", niech pierwszy rzuci kamieniem. Może warto dać i tę trzecią szansę?


Tym razem jednak chodzi o tę drugą. Drugą szansę na miłość, na przyjaźń, na odkopanie zgubionych gdzieś po drodze istotnych wartości i na naukę. Naukę pożegnania, przepraszania, wierzenia i w końcu bezwarunkowego kochania. Na naprawianie tego, co kiedyś zepsuliśmy oraz budowanie tego, co niedługo może się rozpaść, ale w naszych sercach pozostanie na wieki. 

Mam niezwykle specyficzne podejście do tematu raka i jakichkolwiek nowotworów. Walczyłam z tą chorobą i walkę wygrałam. Nie chcę krakać. Raz na kilka miesięcy chodzę na kontrolę - lepsza jest nadgorliwość niż zaniedbanie w takich sprawach. Przed każdą wizytą wnętrzności podchodzą mi do gardła. Po każdej - kamień spada z serca. Nie tylko ja sama z nią walczyłam. Rok temu uratowaliśmy dziadka od raka dzięki temu, że regularnie chodzi na wszystkie ważne badania. Rok temu też, dwa miesiące po ocaleniu dziadka, straciłam jedną z najważniejszych istot w moim życiu i rodzinie - mojego pierwszego zwierzaka, Maksa. 
Poznałam tę chorobę ze strony pacjenta, jak i członka rodziny osoby chorującej - zarówno tej, której można pomóc, jak i tej, która niespodziewanie odchodzi. Mam więc zupełnie odmienne podejście do tej książki i jej historii niż zdecydowana większość czytelników. 

Czytałam niedawno opinię, że jest to książka płytka, pozbawiona potrzebnych emocji, bez wzruszeń. Nie wszyscy chorzy ich potrzebują. Autorka przedstawiła ojca Taylor jako człowieka silnego, nie chcącego, by jego rodzina cierpiała z powodu jego stanu. Znam to. Sama tak rozumowałam. Nie potrzebowałam rozpaczy rodziny, tylko ich pozytywnego myślenia i to właśnie otrzymujemy od pana Edwards. Przyznam, że momentami brakowało mi większej fali emocji, jednak wszystko, co opisała autorka i sposób, w jaki to zrobiła wszystko wynagrodził. Były przepiękne wzruszające chwile z członkami rodziny, rozmowy, które zawsze wydają się tymi najtrudniejszymi na świecie, momenty na werandzie, które przypomniały mi o wielu rzeczach. Był związek z chłopakiem z dzieciństwa, który pomógł oderwać się od korzeni, a jednocześnie przypomniał o ważnych wartościach. Była przyjaźń wystawiona na próbę nie tylko czasu, a jednak warta niezmordowanej walki z przeciwnościami losu. Był cały bagaż emocji, na które po prostu trzeba było mieć miejsce w duszy i w sercu oraz choć trochę zrozumienia, by rzeczywiście pojąć piękno tej historii.

Może wątek miłosny był momentami infantylny i może było go ciut za dużo. Może bohaterka niezbyt szybko uczyła się na błędach i może była nieco naiwna. Jednak i tak zakochałam się w ich opowieści. Taylor była wspaniałą córką z kochającą, nietuzinkową rodziną. Jej ojciec niezwykle dobrze poradził sobie z chorobą i sytuacją, matka i rodzeństwo zostali dobrze ujęci pod względem emocji. Lucy i Henry dojrzeli, okazali się dobrymi kompanami w trudnym etapie życia. Po prostu wszyscy perfekcyjnie ze sobą współgrali.

Okładka jak wszystkie w Serii Pastelowej jest cudowna. Pomost, który tyle w książce znaczy, został pięknie wyeksponowany, a żółto-niebieski napis przywodzi na myśl lato poświęcone przemyśleniom, pełne słońca, ale też łez.
Język jest młodzieżowy, tak by każdy nastolatek (gotowy emocjonalnie) mógł po książkę sięgnąć. mimo podjętego tematu, książkę czyta się lekko i naprawdę wciąga.

"Lato drugiej szansy" jest pozycją, która pomaga spojrzeć na cierpienie bliskiej osoby w inny sposób i zrozumieć, jak ważne jest wtedy pozytywne myślenie nie tylko chorego, ale głównie jego rodziny. Książka nie jest odpowiednia dla wszystkich, jak już to zostało udowodnione w blogosferze. Polecam ją tylko osobom gotowym psychicznie i mającym w duszy miejsce na nowe przeżycia i emocje. Moim zdaniem warto dać tej książce i pierwszą, i drugą, i trzecią szansę.