02 listopada 2014

Jak nie pojechałam na targi, czyli para-relacja całkiem od czapy (Cykl Felietonów Wolnych #1)

Od kilku dni tonę w powodzi relacji i wrażeń z tegorocznych 18. Targów Książki w Krakowie. Zdaje się, że jestem jedną z niewielu blogerek, która nie była na nich obecna... i nie żałuję! Dało mi to genialną okazję do napisania dla Was wpisu, który nie zawiera ani jednego smętu (jak przykładowo te o fiasku, jakim było spotkanie blogerów). Takie para-coś-niecoś z tego, co działu się u Nathalie w Warszawie.

Pierwszy i najważniejszy news jest taki, że też byłam na targach. Książkowych. Swego rodzaju. I na swój sposób. Zdobyłam autograf C.J. Daugherty w Krakowie, nie ruszając się z Warszawy i zakupiłam finał trylogii Niny Reichter (tylko pytanie, czy z autografem...). Zdradzając sekret, dzięki Patiopei, ktora nie dość, że kupiła mi obie książeczki, to jeszcze poprosiła o autografy dla mnie. Pięknie jej w tym miejscu dziękuję! Zawsze będę wdzięczna losowi, że udało nam się poznać na tegorocznych Targach Książki w Warszawie i cały czas utrzymujemy cudowny kontakt!
Moment, chwila... Ach, targi! Też mam nowe książki kupione w promocyjnych cenach. Nie dajesz mi spać Alice Clayton, Co na to Bridget? Anny Kacperskiej oraz Serafinę Rachel Hartman. I książkę od fizjologii wysiłku, ale to bez zniżki.

Wszyscy mają książki, mam i ja! Książki są Mambą naszych czasów.


Poza Krakowem odwiedziłam też Brazylię, Meksyk i Włochy. Ach, co to była za niebiańska atmosfera. Dosłownie! Lot Taty do Brazylii był pasjonujący i pełen przygód, gdyż zapomniał sprawdzić daty ważności paszportu. Szybko wrócił, ale się ucieszyliśmy :) Brazylię miał z nami w domu. Drogo i z ładnymi widokami w sklepach z ciuchami damskimi. 
Meksyk zawojował nasze podniebienia i to dzięki mnie i pomocy Mamy. Nie słyszeliście o moich słynnych tortillach? Jak kogoś z Was odwiedzę w domu, to chętnie przyrządzę. I nie spalę kuchni! 
A Włochy... Mmm, pizza domowej roboty i spaghetti z przepisu Mamy - zostaje tylko palce lizać i prosić o dokładkę!

Od pierwszego dnia targów do dziś (i chyba przeciągnę pobyt na kolejne dni) zajrzałam też do Guantanamo Bay! Huhu, to ci dopiero rozrywka! Od dawna tak się nie ubawiłam z dziećmi, mimo że była to zabawa w prawdziwie więziennej atmosferze. Najlepsze było słuchanie wrażeń końcowych i naleganie dzieciaków na ciąg dalszy. Proszę bardzo, tylko już nie ze mną. Ten Titanic idzie na dno, a ja mam zbyt dużo do powiedzenia, by nie skorzystać z szalupy ratunkowej i swojego hiper-szybkiego pływania!


Halloween już się rozpoczęło dla naszego polskiego czasu, a ja niemal kipię z emocji! Chociaż kopara mi opadła, gdy tata pokazał mi nowy nabytek do domu - wódkę ze skorpionem w środku... Z moim panicznym lękiem przed wszelkimi istotami w tym stylu (nie mówiąc o insektach, robakach, pajęczakach etc.), poczułam się odpowiednio przestraszona i to pre-halloweenowo. Normalnie boki zrywać - dosłownie!

I w końcu już po swoich para-targach zdębiałam, sprawdzając, po jakich frazach ludzie wchodzą na Książkowe. Teraz zastanawiam się, co doradzić osobie, która wyszukała blog po haśle "seksualne zakładki do książek"... Jak sama wpisałam je w Google, otrzymałam bardzo seksualne obrazki papierowego rekina.

I to by było na tyle z moich pseudo-targów w nie-Krakowie!