If we burn, you'll burn with us!
21.11.2014. Warszawa. Chłodne popołudnie. Godzina 16. W ciepłym domowym zaciszu Nat. z siostrą szykują się do wyjścia. Siostra dojada obiad, Nat kończy się ogarniać. Pojawia się ryzyko, że nie pójdzie do kina z powodu zdrówka. O 16:30, mimo że kryzys trwa, dwie siostry jadą razem do kina.
Docierają do Złotych Tarasów na godzinę 16:50. Znajomych Nat nie ma, więc wraz z siostrą odruchowo zajmują kolejkę. Po 17 siedzą już w fotelach w najwyższym rzędzie dla VIPów i siostra Nat narzeka, że mogły wziąć rząd wyżej, oddzielony od ich obecnego przejściem. Dwa rzędy przed siadają dwie znajome Nat z gimnazjum, z którymi ciągle ma kontakt - Zosia i Karolina (pozdrawiam Was z tego miejsca gorąco!). Wymieniają kilka słów, ciesząc się ze spotkania. Gasną światła. W trakcie reklam pojawiają się znajome Nat, siadające obok jej siostry; pada "cześć" i po jedynie niecałych dwudziestu minutach reklam zaczyna się film. I to jaki!
Nie wiem, czy naprawdę muszę komukolwiek mówić, o czym jest trzecia część słynnej trylogii Suzanne Collins, czyli "Igrzyska Śmierci: Kosogłos, cz.1", ale napiszę Wam na wszelki wypadek kilka słów, zaczynając od finału drugiej części.
Katniss wraz z Beetem, Finnickiem i Haymitchem trafia do Dystryktu 13, którego istnienie było do tej pory ściśle chronioną tajemnicą. Na miejscu odnajduje ocaloną przez Gale'a rodzinę i wielu znajomych ze zniszczonych przez Kapitol domowych okolic. Plutarch i Coin próbują przekonać ją do przejęcia roli przywódcy rebelii, tytułowego Kosogłosa - ptaka, który za sprawą broszki dziewczyny z pierwszego tomu stał się symbolem buntu. Ta jednak nie chce pomagać komuś, kto skazał jej ukochanego na śmierć i tortury Kapitolu. Wszystko zmienia się jednak, gdy okazuje się, że porwany przez Kapitol Peeta żyje... i namawia ludzi do złożenia broni
Powiem na wstępie krótko, że jestem zachwycona tym, jak udało się twórcom z książki dla młodzieży stworzyć ekranizację uniwersalną, dobrą dla każdego wieku i każdego odbiorcy, ukazująca kłamstwo polityków, żądzę władzy, tragedię śmierci i nierówną walkę, w której kluczową rolę gra nieprzerwana determinacja i współdziałanie. Bohaterowie są dojrzalsi, fabuła poważniejsza i bez chwili na nudę, atmosfera - cięższa i mroczniejsza, pełna tajemnicy i niepewności jutra. Nie miałam w ogóle wrażenia, że oglądam swego rodzaju science-fiction. Wręcz przeciwnie, gdybym nie znała książki i nie wiedziała, że to tylko fikcja, pomyślałabym, że to historia oparta na faktach. Cała trylogia odzwierciedla naszą rzeczywistość i porusza możliwy w przyszłości scenariusz, który może wystąpić jedynie, jeśli to my jako mieszkańcy tej ziemi na niego pozwolimy swoją biernością.
Przyznam, że mimo mojego uwielbienia dla książkowego "Kosogłosa", uważam go za najsłabszą część serii. W przypadku ekranizacji nie mogę poprzeć zdania z wersji książkowej, gdyż została nakręcona fenomenalnie. Wszelkie momenty z ruszającym się obrazem (tzw. "trzęsącą kamerą") tylko podkreślały dramatyzm sytuacji i eskalowały emocje. Ujęcia były poruszające i zapierały dech w piersi (z różnych powodów). Kiedy indziej miałam wrażenie, że to mnie tam duszą lub że zamieniłam się miejsca i z Polluxem i to ja nie mam języka. Po prostu wiele scen, jak te kręcone w Dystrykcie 12, odbierało mowę.
Zaniemówiłam również na scenie z piosenką o Drzewie Wisielców ("The Hanging Tree"). Przed seansem oglądałam wywiady z Jennifer Lawrence, która mówiła, że czuła się bardzo niekomfortowo i piosenka wyszła jej strasznie. Prawda jest taka, że ja jako widz nie mogłam czuć się szczęśliwsza, gdy usłyszałam jej wersję. Miałam w pamięci wykonanie dwóch dziewczyn, które zresztą krążyło mi po głowie już podczas premiery "W pierścieniu ognia" i wersja Jennifer jest znacznie naturalniejsza i pełniejsza emocji. Sami jej posłuchajcie i dajcie mi znać, co o niej sądzicie. Powiem Wam tylko, że scena, w której Katniss śpiewała jest naprawdę mocna i byłam nią mocno poruszona. Świetnie zmontowana i obmyślona.
Zaniemówiłam również na scenie z piosenką o Drzewie Wisielców ("The Hanging Tree"). Przed seansem oglądałam wywiady z Jennifer Lawrence, która mówiła, że czuła się bardzo niekomfortowo i piosenka wyszła jej strasznie. Prawda jest taka, że ja jako widz nie mogłam czuć się szczęśliwsza, gdy usłyszałam jej wersję. Miałam w pamięci wykonanie dwóch dziewczyn, które zresztą krążyło mi po głowie już podczas premiery "W pierścieniu ognia" i wersja Jennifer jest znacznie naturalniejsza i pełniejsza emocji. Sami jej posłuchajcie i dajcie mi znać, co o niej sądzicie. Powiem Wam tylko, że scena, w której Katniss śpiewała jest naprawdę mocna i byłam nią mocno poruszona. Świetnie zmontowana i obmyślona.
Film jest pełen metafor. Od pierwszych minut po ostatnie sekundy przed napisami niemal ciągle można znaleźć drugie dno. Szczególnie uderzyła mnie ostatnia scena, którą wiele osób mocno krytykuje. Owszem, mogli uciąć ją nieco wcześniej, przykładowo gdy ekran zgasł na te kilka sekund i ludzie w kinie wpadli w achy i ochy, że w tym miejscu przerwano (tak jak oczekiwałam od roku!). Jednak twórcy dodali te kilka minut i według mnie był to świetny zabieg. Nie zostawił takiego cliff-hangera, jakiego wielu się spodziewali, jednak nakierował już nieco na drugą część ekranizacji "Kosogłosa" i wskazał pierwsze problemy. Rozmawiałam o tym ze znajomymi i niewielu tak to odebrało, więc wyjaśnię to tak, by nie zaspoilerować - podczas gdy masa ludzi cieszy się z tego, czego dokonały wybitne jednostki, te osoby wciąż trwają w niepokoju i poddane zostają psychicznym torturom, które nagle spadają na drugi plan. Mam nadzieję, że ten wątek zostanie jakoś rozwinięty w drugim filmie i że twórcy o nim nie zapomnieli, kręcąc obie części naraz.
Czytałam już zażalenia, że aktorka grająca Annie jest brzydka, Finnicka [Sam Claffin] i Peety Josh Hutcherson] było za mało, a Effie [Elizabeth Banks] nie jest sobą. I znowu się zbuntuję! Annie [Stef Dawson] nie wyszła im może najpiękniejsza, ale nie jest brzydka. Finnicka było nawet więcej niż w książce, a przynajmniej jego obecność była bardziej podkreślona. Peety było również nieco więcej i jedna ze scen w Dystrykcie 13 (nie, nie ta, o której myślicie) mocno mnie poruszyła, mimo że podejrzewałam, czym się okaże. Effie z początku wydawała mi się przesadzona, ale po prosu zapomniałam, że jej postać zawsze tak była. Ze smutkiem oglądałam aktora grającego Plutarcha [Philip Seymour Hoffman] z tą okropną myślą, że nie ma go już z nami od tylu miesięcy. Prim [Willow Shields] mnie wyjątkowo irytowała, nie wiem dlaczego. Haymitch [Woody Harrelson] był jak zwykle kochany... i trzeźwy! Prezydent Snow [Donald Sutherland] jest najlepszym villainem aka złym charakterem, jaki znam. Z kolei prezydent Coin [Julianne Moore] spodobała mi się w filmie znacznie bardziej niż w książce. I co najważniejsze, w końcu polubiłam Gale'a! W tej części był naprawdę wspaniały i Liam Hemsworth zagrał świetnie (a nie przepadam za aktorem). Grą Jennifer Lawrence jestem zachwycona. Znowu sprawiła, że pokochałam Katniss jeszcze bardziej.
Irytował mnie trochę Ceasar (!!!). Tak, trudno to osiągnąć, ale tu im wyszedł kiepsko, mimo że domyślam się intencji twórców.
Sądzę, że już dość się rozpisałam i więcej raczej nie mam co Wam zdradzać. Powiem tylko, że powinniście pójść do kina i zobaczyć ten film na własne oczy. Ja go uwielbiam i mimo że "W pierścieniu ognia" dalej pozostaje moją ulubioną ekranizacją, to "Kosogłosa, cz. 1" uważam za znacznie lepszy film niż same "Igrzyska Śmierci". Gorąco Wam polecam i czekam na Wasze wrażenia w komentarzach.
Recenzje książek: "Igrzyska Śmierci" (1), "W pierścieniu ognia" (2), "Kosogłos" (3)
Recenzje filmów: "Igrzyska Śmierci" (1), "W pierścieniu ognia" (2), "Kosogłos" (3)
właśnie wróciłam z kina i... jejku! ile emocji! ta piosenka w wykonaniu Jennifer jest boska i ten moment po niej w filmie! Zdecydowanie moja ulubiona scena. W kinie byłam razem z tatą bratem i jego dziewczyną. Każdy miał zupełnie inne zdanie mój tata uważa, że ten film jest bardzo życiowy i przekazuje wiadomość do ludzi. mój brat stwierdził, że to bylo strasznie nudne, a jego dziewczyna była bez zdania choć po scenie, jak Peeta zobaczył Katniss w 13. oraz jej reakcji stwierdziłam że trochę ją to ruszyło. Film generalnie był wspaniały, denerwowała mnie Coin, przez cały czas miałam ochotę ją zabić, no ale trudno. Finnick! tak się cieszę że tyle go było, ale to nadal za mało! Szkoda mi Johanny i tego że było jej tak mało, ale ten jej wzrok jak zobaczyła Katniss był idealny! Albo moment jak Peeta zobaczył Katniss w transmisji... Albo przemówienie Finnicka! to jeden z lepszych filmów tego roku. Ale muszę powiedzieć że to był pierwszy od kilku lat film widziany w kinie który mnie nie doprowadził do łez... No dobra jeszcze Miasto 44./o.
OdpowiedzUsuńMnie podczas tej piosenki Jen włosy stanęły dęba, po skórze przeszły ciarki, a w oczach pojawiły się łzy. Pięknie ją wykonała, mimo że nie jest profesjonalistką pod tym kątem.
UsuńI zgodzę się, przemówienie Finnicka było niesamowite!
Haymitcha oglądałam jak zawsze z przyjemnością :) on wnosił trochę humoru do filmu, który wcale radosny nie był :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał 'Kosogłos' mimo, że nie było tam specjalnie jakiejś akcji, co dla niektórych jest wadą filmu :)
A piosenka Katniss ... od wczorajszego wieczora ją odtwarzam na nowo i chyba prędko nie skończę ):
Haymitch to taki misiek trochę, nie? :) Nie można go nie kochać. Jak Emmetta w "Zmierzchu", haha!
UsuńJak dla mnie akcji było w sam raz.
Ależ żałuję, że jeszcze nie poszłam do kina, dodana piosenka niezwykle nastrojowa, słuchałam podczas czytania, cieszę się, że odpierasz argumenty z innych recenzji, te negatywne, gdyż ja pewnie wyjdę z filmu równie uradowana i nie chcę się w nim niczego złego dopatrywać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
I nie ma czego złego się dopatrywać, serio :) Ja jestem zachwycona, mimo że kilka osób twierdziło, że wynudziło się na filmie. Zarówna ja i moja siostra, jak i przykładowo Patrycja z bloga Książki Widziane Oczami Patiopei byłyśmy zachwycone filmem :)
UsuńMam w planach pójście do kina na film. Po Twoim wpisie stwierdziłam, że muszę się chyba zaopatrzyć w chusteczki :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja nie płakałam, ale w kilku momentach miałam łzy w oczach, np. podczas tej piosenki w wykonaniu Jennifer.
UsuńJesteś chyba jedyną osobą, której wrażenia po "Kosogłosie" przeczytałam. Bardzo czekałam na Twoją opinię, bo ostatnie były bardzo podobne do moich odczuć. :) Film mam nadal przed sobą i wydaje mi się, że jeszcze to potrwa, bo nie wiem, kiedy można się spodziewać premiery u nas. To przykre, bo np. czekałam tak na "Więźnia labiryntu" i się nie doczekałam. Nie grali go wcale. No, ale myślę, że to raczej zagrają... Ja Gale'a średnio lubiłam, i w książce i w filmie, ale samego aktora uwielbiam. I na drugiej części, na tym placu, serce mi pękało. ;)) Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, jako że jeszcze nie oglądałam, nie mam zdania. Jestem natomiast przekonana, że moje oczekiwania będą spełnione, tak jak - mam nadzieję - zostały Twoje. ;)
OdpowiedzUsuńŁał, nawet nie wiesz, jak miło mi się czyta takie słowa :)
UsuńA skąd jesteś, że nie grają "Kosogłosa"? To aż dziwne, że taki hit nie idzie w dniu premiery.
Tutaj Gale'a pokochasz, w końcu otwiera swoje wnętrze na to, co się dzieje wokół oraz na swoje uczucia do Katniss.
I jestem pewna, że pokochasz tę część równie mocno jak ja :)
Mieszkam w Iławie, repertuar mają rozpisany do 11 grudnia i ani słowa o "Kosogłosie" ;/ Mam nadzieję, że Gale się trochę 'uspołeczni', choć i tak dobrze wiemy jak to wszystko się skończy... Oczywiście do kina się wybiorę, mam nadzieję, że przed świętami.. i jestem bardzo pozytywnie nastawiona. ;D
UsuńZdradzę Ci tylko tyle, że w drugiej połowie Kosogłosa mają zmienić kilka wydarzeń, więc w sumie nic nie jest pewne :D
UsuńCzy jestem jedyną osobą, która nie jara się Igrzyskami Śmierci?
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu...
Muszę to nadrobić i kupić w końcu ten piękny tom trzy w jednym w Empiku...
Bo to aż dziwne..
Tylko uważaj, bo są dwa wydania tego jednotomowego wydania. Polecam to z grubą okładką, znacznie ładniejsze :)
UsuńIdę, idę, idę! Idę w przyszłym tygodniu i nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńJuż w przyszłym tygodniu! Udanego seansu!
UsuńW poprzednich częściach nie lubiłam Effie. Wydawała mi się strasznie płytka, interesująca się tylko Kapitolem, a nie losem dzieci na Arenie. Niby w drugiej coś się zmieniło, ale dla mnie to nie było to. Dopiero jej postać w Kosogłosie (filmie) mnie zachwyciła. W końcu pokazała, że naprawdę jej zależy na tych wszystkich ludziach, chociaż wolałaby się nie mieszać w rewolucje i najlepiej wrócić do Kapitolu. No i ten jej styl! ;D I te okulary xD Ciekawe skąd je wzięła w Trzynastce.
OdpowiedzUsuńHaymitch najlepszy :)
Haymitch i Effie są zawsze takimi promyczkami, nie? :) Mnie poruszyło to, że Effie jakos się podniosla na duchu w kontakcie z Katniss i Haymitchem :)
Usuń"Niezgodna" akurat mnie się nie podobała aż tak, zbyt wiele podobieństw od IŚ. Pocieszę Cię jednak, że powinnaś zobaczyć trailer "Zbuntowanej" przed "Kosogłosem".
OdpowiedzUsuńJak ja kocham ten film! Chociaż jednocześnie tak mnie zmęczył psychicznie, że wiele razy byłam gotowa wyjść z kina, żeby choć na chwilę odsapnąć. Lawrence (reżyser) już drugi raz pokazał, na co go stać i jeżeli Jennifer i Josh nie dostaną chociaż jednej nominacji do Oskara, osobiście wystosuję pismo to akademii! Szczeglónie Josh, przez którego postać Peety nabrała realizmu i jednocześnie straciła dużą część człowieczeństwa, ale tak przecież miało być.
OdpowiedzUsuńTeż Cię tak poraziły te dwie ostatnie sceny Peety? Było widać tę utratę człowieczeństwa, o której piszesz. Za to na rozmowie z Katniss przez ekran stanęło mi serce!
UsuńJa popłakałam się prawie, kiedy rebelianci zaczęli wspólnie śpiewać The hanging tree idąc na śmierć. Piękne to było.
OdpowiedzUsuńAnnie była urocza, nie hollywoodzko piękna, ale bardzo naturalna. A Snow... kurczę, mistrzostwo. Mistrzostwo! Nienawidzę go całym sercem i kocham jednocześnie. :) A Effie zmieniała się z filmu na film. Największa różnica zaszła między jedynką i dwójką - wystarczy zobaczyć sceny losowania. Diametralnie inna Effie. Lepsza. :)
Tak, to było cudowne!
UsuńPan Donald Sutherland [od Snowa] zasmucił mnie w jednym wywiadzie, mówiąc, że jego czas i życie dobiega już końca. Chyba go podbiła trochę śmierć Hoffmana. A ja sobie nie wyobrażam stracić i Sutherlanda, którego kochałam już od "Dumy i uprzedzenia" z Keirą :)
Taka Effie bardziej żyjąca w rzeczywistości, ale ciągle będąca sobą :)
Jak dla mnie to dobra zapowiedź właściwego Kosogłosa, którego zobaczymy za rok ;)
OdpowiedzUsuńZ kim nie rozmawiam o filmie, każdy mówi to samo co Ty :)
UsuńWkońcu pojawił się w sieci długo oczekiwany film Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1.
OdpowiedzUsuńOglądałem go ze znajomymi, proszę o to link. Jakość dobra z polskim lektorem.
http://adf.ly/12vClG
Jedyny sprawdzony link;)