13 lutego 2015

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" na ekranie, czyli kilka słów o wpływie filmu na hormony


Nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie wieczór. Oficjalna polska premiera ekranizacji "Pięćdziesięciu twarzy Greya" dnia 12 lutego 2015 roku. Od jutra, a dokładniej już za kilka godzin film będzie dostępny w kinach w całej Polsce. Tłumy kobiet, po części wraz z partnerami, zasiądą w salach kinowych i spędzą dwie godziny i pięć minut na spotkaniu z Panem Greyem. Ja tę przyjemność już miałam. Oficjalny fanpejdż "Pięćdziesięciu twarzy Greya" obdarował mnie biletami na to niesamowite wydarzenie. W Warszawskim Sadyba Best Mall od tygodnia były organizowane wieczory z Greyem, a cały cykl podsumował właśnie wyczekiwany premierowy pokaz.

Pozwólcie mi więc powiedzieć, czy naprawdę warto wybierać się na ekranizację erotycznego bestsellera określanego przez każdego, kto nie czytał książki "porno dla kur domowych". Obiecuję brak spoilerów, nie zdradzę Wam niczego, co nie zostało ukazane w trailerach, nie skomentuję przecieków sprzed premiery. Opowiem za to o wrażeniach, byście wiedzieli, że warto wydać pieniądze na bilet do kina.


Wasza Natalia przy plakacie. Nieco niewyraźna, ale wiecie, duszno było :) Aż chciało się go wziąć do domu.
Fot. K.N. Haner
Nie ma chyba osoby na ziemi, która nie wiedziałaby, o czym opowiada ta historia. Anastasia Steele w ostatniej chwili zostaje poproszona o z pozoru niezbyt trudną rzecz. Jej współlokatorka i przyjaciółka, Kate Kavanagh, rozchorowała się i nie jest w stanie stawić się na wywiad z niejakim Christianem Greyem, jednym z najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Ana zgadza się i wyrusza na podbój Grey Enterprises Holdings Inc. Na miejscu jednak odbiera jej mowę. Pan Grey okazuje się być nieziemsko przystojnym, miłym, pełnym emocji, błyskotliwym, budzącym respekt mężczyzną, który zniewala Anę od pierwszego spotkania. Christian żywi podobną fascynację młodą studentką, która nie wie jeszcze, że ten nie odpuszcza, dopóki nie dostanie tego, czego pożąda. Między tą dwójką rozwija się specyficzna relacja, która poza ogromnym zaufaniem i uczuciem będzie wymagała przekroczenia granic i zmiany dla drugiej osoby. Czy ten układ jest w stanie przetrwać?

Nasze genialne grono!
Fot. K.N. Haner
Zacznę od tego, że na pokaz premierowy wybrałam się w wyborowym towarzystwie. Przede wszystkim od dawna wiedziałam, że idę na niego z autorką jednego z patronatów Książkowego - K.N. Haner, która jest niesamowicie sympatyczną osobą [i przy okazji autorką wszystkich zdjęć użytych do tej recenzji]. Wraz z nami wybrała się moja dobra koleżanka Michalina oraz Oktawia, którą poznałyśmy na żywo dzięki temu, że Hanerka miała jeden wolny bilet. Było to najlepsze grono, w jakim miałam okazję kiedykolwiek wybrać się do kina na seans. Sprawiły, że złamałam co najmniej połowę swoich kinowych zasad i byłam z tego zadowolona. Razem się śmiałyśmy, wzruszałyśmy, przeżywałyśmy - szczególnie ja i Kasia. Co chwila łapałyśmy się mocno za dłonie i wspólnie przeżywałyśmy ulubione momenty z książki. To było niesamowicie pozytywne.

Niestety nie do końca dopisała widownia. Większość z obecnych na pokazie osób nie miała styczności z książką i nie bała się do tego przyznać. I co się tu dziwić, że podczas seksu głównych bohaterów wybuchali śmiechem? O tych scenach opowiem Wam więcej później, ale po prostu gdyby nie było ze mną dziewczyn, wyszłabym z seansu zła jak osa na atmosferę. Dzięki nim jednak dałam radę wyłączyć się na resztę kina i przeżywać tak, jak tylko miałam ochotę. Już dawno nie czułam się tak swobodnie na oficjalnym seansie.
Z Hanerką na sali kinowej, w oczekiwaniu na seans.
Fot. K.N. Haner
W temacie gry aktorskiej - czapki z głów. Nie sądziłam, że aktorzy aż tak wczują się w swoje role. Najbardziej zachwyciła mnie oczywiście główna para. Dakota Johnson grająca Anastasię była niesamowicie naturalna. Zagrała prawdziwą Anę - zwykłą dziewczynę kończącą studia, niepoprawną romantyczkę szukającą księcia z bajki. Pokazała całą gamę emocji, które przemawiają do widza z ekranu i niemal wbijają się z całej siły w serce. Podobnie wspaniale wypada Jamie Dornan w roli Christiana Greya. Gra intensywnie, bez cienia wstydu i niesamowicie przekonująco. Gdybym nie była pewna tej serii i jej ekranizacji, to właśnie za kreację Christiana bym je pokochała. Już dawno nie doświadczyłam takiej intensywności bijącej od filmowej postaci. Tutaj momentami z Kasią pozostawałyśmy pozbawione tchu. W niektórych scenach sprawił wręcz, że same rozważałyśmy nasze zachowanie na miejscu Any. Dodatkowo zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam - sprawił, że zaczęłam patrzeć na postać Greya w zupełnie innym świetle. Coś, czego nie widziałam podczas lektury książki, ukazał mi swoją grą aktorską i jestem tym szczerze zachwycona, mimo że pewnie sama na miejscu Any zachowałabym się inaczej.

Inni aktorzy również dopisali. Eloise Mumford, grająca żywiołową Kate Kavanagh, kradła każdą scenę, w której się pojawiała. Odegrała swoją rolę lepiej niż zapamiętałam ją z książki. Partnerujący jej Luke Grimes (w filmie jako Elliot, brat Christiana) pojawił się dosłownie trzy razy, ale zdążył mnie do siebie przekonać. Nie mogę powiedzieć tego o Victorze Rasuku, który po prostu nie pasował mi do roli Jose, podkochującego się w Anie przyjaciela. Nie ten typ urody. Nie rozumiem szumu wokół Rity Ory, grającej Mię, siostrę Christiana. Pojawiła się dosłownie w jednej scenie i to dosłownie na minutę, a wszyscy tak ją promują szyldem Greya. Podobnie brakowało mi Taylora w wykonaniu Maxa Martiniego, który odegrał swoją rolę naprawdę świetnie, ale było go za mało. Podobnie z rodzicami obu postaci. 

Kasia i ja prawie na czerwonym dywanie.
Fot. Oktawia Podlewska
Fabularnie film wypada świetnie, ALE tylko dla osób, które czytały co najmniej pierwszy tom. Jak już pisałam wyżej, na seansie większość widzów nie zapoznała się z książkami i prześmiali połowę filmu. Owszem, było mnóstwo zdrowego humoru, który rozczulał i zniewalał zarazem, ale śmiech podczas, gdy Ana płacze? Przy pierwszej wizycie w Czerwonym Pokoju? Podczas seksu? Coś mi tu nie grało.
Scenarzyści pominęli wiele szczegółów, które moim zdaniem mogły być dość istotne dla osób nieznających książek. Bez nich historia nie zawsze miała logiczny ciąg i kolejne akcje nie zawsze były powiązane z poprzednimi. My wiedziałyśmy, co, gdzie i jak, pamiętałyśmy wszystko pomiędzy z książki, ale reszta mogła nie nadążać. 
Za to w ramach wynagrodzenia pojawiło się kilka dialogów i scen, które w książce nie miały miejsca. Nic wielkiego, ale takie drobnostki dobrze na nas podziałały.

Nasze zaproszenia.
Fot. K.N. Haner
Sceny seksu zostały ukazane zarazem odważnie, jak i z ogromną klasą. To nie film pornograficzny, to czysta erotyka. Owszem, jest nagość i kamera nie ma z nią problemów - ostrzegam przed tym osoby, które są wrażliwe na tak bezpośrednie ujęcia. Kwestia reakcji widza. Mnie zadowoliło, że pokazano to tak, jak powinno być przy tej historii. Seks odgrywa w niej dużą rolę, a to, jak go przedstawiono w filmie naprawdę dobrze oddaje książkę. Jest tu perwersja przy wszelkich klapsach czy pejczach. Jest erotyczna podróż dwojga ludzi ku niekonwencjonalnej przyjemności. Z ekranu bucha namiętność, pożądanie i niezbywalne napięcie seksualne, którego większość kobiet pragnie w swoich związkach. Do tego nie ma momentu, w którym (i w książce, i w filmie) zapomniano by o czymś takim jak higiena seksu. Przykładowo - podkreślane jest korzystanie z prezerwatyw, jak i regularne wizyty u ginekologa. To również ważny aspekt - promowany jest pikantny, lecz wciąż bezpieczny seks.
Wszelkie teksty o przemocy mężczyzny wobec kobiety możecie sobie darować. To bzdury pisane przez ludzi, którzy nie czytali książki lub też przeczytali fragmenty i uważają się za wielkich znawców. Nie na tym polega BDSM. I nie na tym polega ta relacja. Nawet w jej najbardziej dramatycznych momentach.

Wiele osób twierdzi, że film ukazuje przemoc domową jako coś dobrego, na co warto się zgodzić. Tutaj znowu pokazuje się różnica między wrażeniami osób znającymi książkę, a tymi "zielonymi" w temacie. Czytałam tę historię nie raz, nie dwa i odbieram ją kompletnie inaczej. I to - na ile zdążyłam się zorientować - we właściwy sposób. Mamy głównego, popieprzonego* na pięćdziesiąt sposobów bohatera, który nie kryje się z tym, jak bardzo jest popieprzony*, co jest znacznie bardziej podkreślane w książce niż w filmie. Postawcie się na miejscu Any - facet, od którego się uzależniłaś emocjonalnie, nie wykorzystuje tego, zmuszając Cię do przekraczania własnych granic i podpisania kontraktu bez świadomości, na co się piszesz. Sam przestrzega Cię, byś dokładnie go przeczytała, negocjowała wszystkie punkty i podpisała DOPIERO wtedy, gdy będziesz czuła się w 100% komfortowo w proponowanym układzie. Oferuje, że pokaże Ci, na czym by się opierał, byś miała podstawę praktyczną do podjęcia decyzji. Co chwila podkreśla, że możesz odejść, jeśli nie będzie Ci coś pasowało. 
Świetnym przykładem jest ostatnia scena książki i filmu - chociaż przypominam, że jeśli nie czytaliście książki, nie powinniście pod żadnym pozorem wybierać się do kina. Scena w Czerwonym Pokoju z użyciem określonego przyboru jest jednym wielkim kompromisem. Ana daje Christianowi szansę na wyjaśnienie ważnego aspektu ich relacji, a on przed przejściem do czynu kilkukrotnie pyta, czy na pewno tego chce. Przypomina jej słowa bezpieczeństwa, by upewnić się, że powstrzyma go, jeśli to wszystko zajdzie za daleko (tak samo przed ich pierwszym wspólnym doświadczeniem wykraczającym poza zwykły seks). Ana może wyjść w każdej chwili. Christian po prostu nie robi nic wbrew jej woli.
Więc nie, nie ma tu nic z przemocy domowej. Jest tylko pikantny, ukazany bez pruderii seks. Hejterzy, możecie spać spokojnie.

Warto też pokreślić, że nie ma co popełniać błędu mas i doszukiwać się tu idealnej, wzorcowej relacji między kobietą i mężczyzną. Jeśli takiej szukacie, sięgnijcie po powieść młodzieżową. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" przedstawia przykład kompletnie popieprzonej* na pięćdziesiąt sposób relacji. Dwójki ludzi, którzy próbują rozpracować, czego tak naprawdę chcą od życia i czy warto zmieniać to, z czego nie jesteśmy dumni, dla drugiej osoby. Christian przecież nie jest zadowolony z tego, jakim uczyniło go życie, ale nie wie, jak z tym walczyć. Ana chce mu w tym pomóc, ale to wymaga czasu.

Nasze Cosmo x3.
Fot. K.N. Haner
Jednak przede wszystkim z ekranizacji bestsellera uznanego za "porno dla mamusiek vel. kur domowych" stworzono świetne love story, oparte na nietuzinkowym humorze, fenomenalnej grze aktorskiej, odważnych scenach seksu i pełnej famie emocji. Dostaliśmy to, w co wiele osób, w tym moich znajomych, nie chce wierzyć - świetnie nakreślony portret psychologiczny osoby uzależnionej od seksu oraz związku polegającego na wzajemnym uzależnieniu od siebie partnerów. Christian z czasem gotowy jest na drobne ustępstwa, byleby utrzymać Anę przy sobie. Anastasia zaś dostrzega, jak szybko stała się zależna od Greya i próbuje zwolnić, ale nie dostaje na to czasu z jego strony. Z ogromną empatią podziwiałam ten wątek na ekranie i wierzcie mi, że zamierzam więcej poczytać o tak mocnym uzależnieniu emocjonalnym i psychicznym. 

Powoli zbliżając się do końca, pozwólcie mi dodać dwa słowa o soundtracku. O ile piosenki są niesamowite i odebrały mi mowę od pierwszego wypuszczenia ich do Internetu, tak uważam, że nie zostały do końca dobrze dopasowane do konkretnych momentów w filmie. Były dobre połączenia, ale nie wszystko mi współgrało. Niemniej nie przeszkadzało mi to aż tak, by zepsuć seans.

Po seansie zorganizowano mały bankiet, na którym opiłyśmy nasze spotkanie i udany seans oraz objadłyśmy się słodkościami z okazji Tłustego Czwartku. Kasia została moim osobistym Greyem, gdy rozkazała głośno "Jedz!" i mnie nakarmiła. Bawiłyśmy się przednio! I nawet załapałyśmy się na tło jakiegoś wywiadu.

Podsumowując, powiem krótko - film zdecydowanie nie jest dla osób poniżej 18 roku życia ze względu na odważne sceny erotyczne. Nie powinny go oglądać osoby nieznające książki. 
Zaprosiłabym za to każdą kobietę, która lubi pikanterię w łóżku, ale przy tym uwielbia dobre love story. Gdyż dla mnie tym właśnie był ten film - romansem z psychologicznym spojrzeniem na toksyczny związek i, nie owijając w bawełnę, pieprzeniem z klasą. A że przy okazji podgrzewa atmosferę na Walentynki, polecam sprawdzić ten fenomen na własnej skórze.


* W odniesieniu do historii słowo "popieprzony" było niemal niezbędne do użycia w recenzji.

61 komentarzy:

  1. hmmm...ciekawość coraz bardziej mnie zżera:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć film 🎥. Książki znam na pamięć...
    Jestem zachwycona twoją recenzją, więc film na pewno mi się spodoba jeszcze tylko dotrwac do wieczora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że recenzja Ci się spodobała :) Też jestem z niej dumna, szczerze mówiąc. Czekam na Twoje wrażenia!

      Usuń
  3. Ależ Wam zazdroszczę tego spotkania w przyjacielskim gronie, zwłaszcza z Kasią :) Szkoda, ze do Wawy mam odrobinę za daleko. Ja dziś w Łodzi zamierzam spotkać się z Greyem i mam nadzieję, że będę usatysfakcjonowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia jest niesamowita! :D Miśka i Oktawia też zresztą. Nie mogłabym wybrać najlepszej towarzyszki, bo cała nasza ekipa była genialna :D
      Czekam na Twoje wrażenia!

      Usuń
  4. Jamie mnie nie dziwi. Zawsze byl swietnym aktorem, wystarczy obejrzec The Fall. Jesli chodzi o Dakote nigdy jej nie lubilam i wiem, ze mimo wszystki jej gra aktorka mi sie nie spodoba. Widzialam urywki filmu i dla mnie gra sztucznie (moja opinia - nie hejtowac). Co do ludzi, oczywiste bylo, ze beda tacy, ktorzy poszli, bo "to jest modne i wszysy chca obejrzec". Ja mam silny charakterek, wiec pewnie podczas mojego seansu rozpetam takim dupkom takie pieklo, ze predko wyjda z sali kinowej :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Droga Natalio, ja i moj plakat w pokoju pozdrawiamy i slemy buziaki ;p

      Usuń
    2. Poczekaj do filmu na Dakotę, naprawdę. Jej Ana wyszła najlepiej, jak tylko mogła.

      Ach! Plakat! A pamiętasz o sztuce dla mnie? :P

      Usuń
    3. No ok, poczekam. Ale oglądałam kilka jej filmów, żeby zobaczyć i w każdym wychodzi sztucznie. Nie wiem, czy Grey coś zmieni ;p

      Ależ oczywiście, że pamiętam... ale na uczelnie wracam dopiero 24-ego, więc wtedy dopiero będę mogła coś załatwić :)))

      Usuń
    4. Wierz mi, że zmieni :D Nie będę Ci spoilerować.

      O raju, rozpłynęłabym się z plakatem w domu!

      Usuń
    5. A mam jeszcze pytanko, bo chyba to mozesz powiedziec. W jakiej formie sa pokazane ich meile? Sa w postaci ich mysli czy na ekranie jest napisane (jak np. w ekranizaji Gwiazd Naszych Wina)? :)

      Usuń
    6. Bardzo podobnie jak w "Gwiazd Naszych Wina" :) Ale nie ma ich dużo. Są te najważniejsze dla historii. Z małym dodatkiem.

      Usuń
    7. A, dobrze, ze wgl sa. Ich mejle to moje najulubiensze momenty w calej trylogii ^^

      Usuń
    8. Najzabawniejsze elementy :)
      Ale poczekaj do sceny w klubie - Dakota zagrała mistrzowsko!

      Usuń
    9. Jak wspomnialam u sb, dla mnie grala sztucznie. Ale moment w barze byl jednym z tych 'juz juz' :D

      Usuń
  5. Nie znam ani książki, ani filmy i tak naprawdę nie do końca ciągnie mnie do tego tytułu. Może za jakiś czas to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie ma co się zmuszać, ale też jeśli ktoś ma krytykować tę historię, powinien się z nią najpierw zapoznać.

      Usuń
  6. Ja oczywiście uwielbiam serię Greya. Uważam podobnie jak Ty, że to nie tylko porno ale książka o ciekawej miłości z podłożem psychologicznym ♥
    Na film wybieram się dziś o 15 i już nie mogę się doczekać. Już od jakiegoś czasu czytając co niektóre wypowiedzi na portalach o "50 twarzach Greya" to przechodził mnie dreszcz i wątpiłam w film. Swoją recenzją podniosłaś mnie na duchu i mam nadzieję że ten film będzie świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te recenzje z pseudo-portali i pseudo-gazet (cóż, straciłam zaufanie do Wyborczej, WP etc.) są pisane przez ludzi, którzy nie maja pojęcia, o czym czytali. Ja przeanalizowałam książkę wraz z psychologiem, seksuologiem oraz kilkoma innymi bardziej wyedukowanymi osobami i patrzę na nią pod zupełnie innym kątem. Poza tym widzę różnicę między erotyką a pornografią, czego wielu ludzi nie potrafi zrozumieć, jak i dostrzegam, że to zwykły seks, tylko pikantniejszy, a nie prawdziwe BDSM.

      Usuń
  7. Widzę, imprezowiczki, że niezłe szaleństwo :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Wstałam dziś z myślą, że poszukam recenzji na temat tego filmu i proszę bardzo! Świetna recenzja, była mi potrzebna, bo na dziś wieczór mam bilety. :-) Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jak ja się cieszę, jak czytam takie słowa, że recenzja się podobała :) Pisałam ją z głębi serca, starając się odsunąć wszelkie emocje na bok.

      Usuń
  9. Przeczytałam całe! Jednym tchem i ponownie mówię "Nie cierpię Cie!". Przez Twoje wszystkie notki o Grey-u musiałam jeszcze raz przeczytać wszystkie tomy, bo gdzie nie odwróciłam się to był właśnie on :D Jednak nie żałuję, gdyż przypomniało mi się, dlaczego tak bardzo lubię losy jego i Any. Niemniej na pewno oglądnę film, gdyby był w wakacje to bym wybrała się do kina, na 100%, ale niestety zimą to niemożliwe :(
    Oby ekranizacja okazała się tak dobra, jak mówisz bo inaczej przyjadę do Ciebie i skopie Ci tyłek, za to, że narobiłaś mi takiej chrapki na niego :D

    Pozdrawiam:)
    dominika-szalomska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cierp mnie nawet mocniej, jeśli ma to Cię rozkochać bardziej w tej trylogii :)
      Haha, proponuję klapsy zamiast skopania mi tyłka :P Chociaż i tak nic z tej pogróżki nie wyjdzie, bo film jest genialny!

      Usuń
  10. A ja się nie wybiorę i tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na film się nie wybieram i książki nie przeczytam. Nie ciągnie mnie :) Plus jest taki że może na inne seanse będą wolne miesjca w sobotni wieczór, jak wszyscy rzucą się na Grey'a :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, tylko Grey pozajmował większość sal w wielu kinach ;)

      Usuń
  12. Polubiłam soundtrack, a przynajmniej wkład Ellie i Beyonce. Nic innego mnie w tym filmie nie ciekawi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenki Beyonce, Ellie Goulding i The Weeknd są niesamowite. Reszta jest w porządku.

      Usuń
  13. osobiście uważam, że książka mogłaby być lepiej napisana, ale sama historia jest wciągająca i na pewno otworzyła dzrzwi nowemu nurtowi. przeczytałam kilkanaście różnych erotyków i żaden nie podobał mi się bardziej niż ten. Film z chęcią obejrzę na dvd w zaciszu domowym. Cieszę się, że dobrze się bawiłaś, a co do atmosfery w kinie, to fajnie, że były z Tobą koleżanki. Dla mnie osobiście za dużo osób idzie na ten film "na siłę". Dziewczyny ciągną swoich mężów, chłopaków choć oni nie chcą i potem tak to wygląda. Drugą grupą są zawsze osoby, w tym kobiety, które po prostu tak reagują na uczucia czy seks na ekranie. Nie widzą jak się zachować to się śmieją... Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, że z całego nowego nurtu, jaki pociągnęło za sobą "Pięćdziesiąt twarzy Greya", ta trylogia jest najlepsza. Najbardziej wciąga, jest najoryginalniejsza, najbardziej emocjonująca.
      Wiesz, nikt nikogo nie zmusza do seansu. Skoro te osoby idą i płacą za bilet, to najwyraźniej musi je Grey choć trochę ciekawić. A śmiech podczas scen seksu to jak dla mnie cecha dobra dla nastolatek, a nie dla dorosłych kobiet.

      Usuń
    2. Wyjaśniając chodzi mi tylko o to że lepiej by zrobiły kobitki idąc z koleżankami, a nie ciągnąc swoich facetów, którzy idą tylko bo są walentynki;) ale to już sprawa par;) co do tej przemocy domowej dla mnie to bzdura. Od siebie dodam tylko że choć ta relacja nie jest od początku normalna to ja widzę w niej wierność czy dbanie o potrzeby partnerki czy partnera a tego często brakuje w wielu związkach czy małżeństwach ;)

      Usuń
    3. Też racja, że lepiej zabrać na ten film koleżanki niż ciągnąć faceta, ale znowu większość znajomych mi par, które poszły lub idą na film, wybierają się razem z JEGO inicjatywy.
      Och, jak dobrze wiedzieć, że też dostrzegasz te aspekty w ich relacji!

      Usuń
  14. Ej no, albo cudzysłów albo italica, zdecyduj się.
    Nie dziwi mnie wcale, że na filmie było sporo osób, które nie czytały książki. Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej. Dlatego "Nie powinny go oglądać osoby nieznające książki" raczej nie będzie miało racji bytu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I szkoda, że nie będzie miało racji bytu, bo potem pojawiają się pseudo-znawcy, którzy myślą, że zjedli wszystkie rozumy i historia jest o przemocy domowej.

      Usuń
  15. Mnie dziś koleżanka wyciągnęła podstępem. Mam nadzieję że zapas wina jaki biorę do alkoholizacji nie będzie potrzebny i film będzie naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, czy czytałaś książkę. Jeśli nie, możesz nie do końca załapać przesłanie historii, bo pominięto kilka istotnych szczegółów.

      Usuń
  16. Wow narobiłaś mi wielkiej ochoty na ten film.. :)
    Widzę w tej historii te wszystkie aspekty które podkreśliłaś i najbardziej interesuje mnie Dornan w roli Greya. Rzucił nowy cień na postać Christiana? O nie, muszę to zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mojego wyobrażenia wiele dodał. Zobaczyłam tę najciemniejszą stronę Greya, jakiej szukałam.

      Usuń
  17. Pięknie napisałaś o tym filmie, aż człowiek nabiera na niego ochoty. ;-) Mam za sobą pierwszą część trylogii - nie zachwyciła mnie i wypadła niezwykle przeciętnie na tle innych tzw. greyopodobnych powieści (pewnie zachwyciłaby mnie, gdybym przed sięgnięciem po powieść E.L. James nie przeczytała ogromu innych erotyków). Film obejrzę na pewno, ale na razie na pewno nie będę leciała do kina, bo i tak pewnie nie znalazłabym już miejsca w kinie. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie rzeczywiście nie ma miejsc w kinach, chyba że pojedyncze. Naprawdę sprawiłaś mi ogromną przyjemność tymi słowami o pięknie napisanej recenzji, dziękuję :)

      Usuń
  18. Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia ! :D
    Trochę się obawiam właśnie reakcji widowni... Kurde, ja osobiście wiem czym jest bdsm, wiem też że w greyu go mało, ale dla zielonych to już powód do śmiechów. Mam nadzieję, że będzie widownia na poziomie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś byłam drugi raz i nie było źle. Nie chichrali się przynajmniej podczas seksu.

      Usuń
  19. Od kiedy przeczytałam książkę nie mogę się doczekać filmu.....ty jeszcze bardziej podsyciłaś tą chęć (?) xD
    Ciekawi mnie bardzo jak się kończy film......czy kończy się tak jak 1 cz. książki ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio chcesz, bym Ci psuła seans i to zdradzała? ;)

      Usuń
  20. Nominowałam cię do LBA! Więcej informacji znajdziesz u mnie na
    http://worldofbookss.blog.pl/liebster-blog-awards/

    OdpowiedzUsuń
  21. Jako, że jestem niepełnoletnia, a do tego książki nie czytałam, na film się nie wybieram. Cieszę się, że Tobie się podobało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście lepiej nie iść. Może z książką też się wstrzymaj ;)

      Usuń
  22. W życiu na ten film nie pójdę :) książka według mnie jest okropna :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem świeżo po seansie i jak dla mnie osobiście film był na prawdę dobry. Obawiałam się, że mi go zepsują totalnie, ale niepotrzebnie:) Dziękuje za świetną recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, cieszę się, że uważasz ją za świetną, a tym bardziej, że film również przypadł Ci do gustu. Co sądzisz o aktorach?

      Usuń
  24. Jak dla mnie Dakota jako Ana to strzał w dziesiątkę:) Była idealna:) Te wszystkie emocje, a zwłaszcza w ostatnich scenach wbiły mnie w kinowy fotel:) co do Jamiego, szczerze to strasznie się bałam właśnie o cały film ze względu na niego, że nie odda charakteru Christiana, ale poradził sobie na prawdę nieźle:) więc z filmu jestem bardzo zadowolona dlatego wybieram się ponownie w najbliższym czasie do kina:D Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę, że też tak odebrałaś ten film! :) Dakota szalenie mi się podobała, Jamie rozłożył mnie na łopatki (ach!). Też chyba przejadę się na film ponownie (po raz trzeci...).

      Usuń
  25. Jutro prawdopodobnie wybieram się na to do kina i jestem bardzo ciekawa tego, czy przypadnie mi do gustu.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na wrażenia :) Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Czytałaś książkę?

      Usuń
  26. Jestem naprawdę ciekawa tej historii. Musi w niej coś być, skoro aż tak cię urzekła!

    OdpowiedzUsuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.