Tytuł oryginalny: Spellbound
Autor: Sylvia Day
Wydawnictwo: Mira
Data wydania: kwiecień 2015
Liczba stron: 160
Cena: 29,99 złData wydania: kwiecień 2015
Liczba stron: 160
Natalia - ocena: 3/10
Przez ostatnie pięć lat przebrnęłam przez książki wielu bestsellerowych autorów – przy niektórych dosłownie „przebrnęłam”, gdyż kończyłam lekturę w męczarniach. Sylvię Day zdecydowanie można wliczyć do grona poczytnych pisarek, które wybiły się na fali popularności innego autora – w tym przypadku E.L. James. O ile seria pani Day o Crossie była miłą lekturą (przynajmniej pierwszych tomów), o tyle krótka historia Victorii i Maxa, zawarta w kwietniowej premierze pt. „Zniewolenie”, mocno mnie rozczarowała. Nie powiem, że przez nią ledwo przebrnęłam, gdyż czytało się ją lekko i szybko, jednak poziom fabuły był niebezpiecznie blisko podłogi w Solarisie.
Max Westin jest ucieleśnieniem seksu. Poczuła to, gdy tylko się zbliżył. Wszystko w nim wydawało się nieco szorstkie i surowe. Przytrzymał jej rękę odrobinę zbyt długo, a jego spojrzenie jasno wyrażało zamiary. Chciał ją mieć. Poskromić.
W tej grze wszystko jest iluzją, jednak namiętność staje się rzeczywista.
Dwa lata temu Sylvia Day weszła z hukiem na polski rynek dzięki serii „Crossfire”. Porównywana do bestsellerowej trylogii o Greyu, z góry została skategoryzowana jako autorka literatury erotycznej. I okazało się to słusznym pierwszym wrażeniem. Do tej pory na rynku nie ukazała się żadna książka pod jej nazwiskiem, która należałaby do innego gatunku. O ile wcześniejsze mogłabym polecić konkretnej grupie czytelników, tak „Zniewolenie” odradzę. Mimo że krótkie i lektura nie zajmie zbyt dużo czasu.
Zacznijmy od ogólnego ujęcia fabuły i pomysłu. Mogłoby to wszystko wyjść znacznie lepiej, gdyby historia nie opierała się W CAŁOŚCI na seksie głównych bohaterów. Główna bohaterka jest bowiem zbiegiem – chowańcem zmarłego maga, który przed śmiercią obdarzył ją swoją mocą. Stanowi zagrożenie dla Rady, więc musi zostać okiełznana i oddana w niewolę kolejnemu magowi. Ciekawe tylko, dlaczego autorka tak bardzo chciała podkreślić, że do zdominowania akurat tego Chowańca (wielu innych też, ale tego szczególnie) trzeba podejść od strony wrażeń seksualnych. Wyszło to bardzo marnie, a w sumie na 150 stronach pojawiło się naprawdę niewiele poza scenami igraszek słownych i fizycznych głównych bohaterów – gdyby je wywalić, zostałoby może ze 30 stron. I wypadłoby to zapewne lepiej.
Główni bohaterowie ani razu nie wzbudzili mojej sympatii. Victoria zapowiadała się na pewną siebie i swoich decyzji bohaterkę, a na widok faceta miękły jej nogi i najwyraźniej również rozmiękał mózg. Oczekiwałam ognistego charakteru i chęci walki, a dostałam jedynie czcze gadanie o tym, jaka to ona nie jest silna. Dla kontrastu Max miał chyba jakiś syndrom Gastona [„Piękna i Bestia”] – nie przyjmował innej wersji niż ta, że Victoria ulegnie i padnie do stóp, oczarowana jego urodą. Na mnie podziałało to jak płachta na byka. Gość miał być uroczy, a wyszedł jak arogancki laluś. Dobrze, że potem choć trochę się zrehabilitował…ale przy każdym dobrym zachowaniu szybko wracał do normalnego sposobu bycia i wymagania, by Victoria była na każde jego życzenie.
Nie, nie, nie – trzy razy nie. Dziękujemy.
Znalazłam jednak kilka plusów. Przede wszystkim „Zniewolenie” czyta się niezwykle szybko. Zaledwie 150 stron, dobra czcionka, niezbyt rozbudowane zdania i nieskomplikowany język (bo czego by tu wymagać po erotyku?) sprawiają, że książeczkę pochłania się błyskawicznie.
Pochwalić muszę też pomysł, aczkolwiek nie do końca spodobał mi się wspomniany sposób ściągania zbiegłych chowańców. Okropnie prymitywny.
W ostatecznym podsumowaniu mogę jedynie powiedzieć, że nie polecam tej lektury. Wcisnęłabym ją wrogowi, więc nie jest aż tak zła, bym nawet jemu nie chciała jej dać, jednak z pewnością można ulokować pieniądze gdzie indziej, w innej książce. Lepiej napisanej i - przede wszystkim - obmyślanej. „Zniewolenie” spodobać by się mogło jedynie wiernym fankom autorki oraz osobom nałogowo czytającym erotyki. Mnie rozczarowało.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mira!
Kiepsko... Ale nie żal mi jakoś, gdyby to był jeden z gatunków, które uwielbiam, mogłabym żałować ;)
OdpowiedzUsuńAutorka ma fajny styl, bo pisze lekko i zabawnie, ale ja również nie mogłam się wciągnąć w tą książkę i uważam, że to jedno z jej słabszych dzieł ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Czytałam pierwszy tom Crossa i był lepszy niż Grey, którego nawet skończyć nie potrafiłam, aleeeee to wciąż nie taka erotyka jakiej jestem fanką. Ja potrzebuje choć trochę pobocznej akcji xD Jeśli to opowiadanie, bo chyba można to tak nazwać, jest jeszcze słabsze, to stanowczo sobie odpuszczę ^^
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jestem jedyną rozczarowaną tą książką... To określenie z Solarisem - pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam przyjemność czytać kilka erotyków i uwierz, że nawet dla miłośników tego gatunku ta lektura chyba nie będzie oceniona na 5.
Zapraszam do mnie na recenzję porównawczą (i nie tylko:)
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/05/sylvia-day-zniewolenie.html
Lubię książki tej autorki i raczej zawsze to były książki, które przyjemnie się czytało. Muszę przyznać że po twojej recenzji zastanowię się czy po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, chociaż mam kilku wrogów, więc mogę im kupić :)
OdpowiedzUsuńRaczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
czytałam - pomysł ma potencjał, ale słabo wykorzystany :)
OdpowiedzUsuńFajną czcionkę mogę sobie zrobić sama w Wordzie! Będę omijać szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki Sylvii Day i po tą raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń