Wiecie, jaka ze mnie gapa? Gdyby nie blogosfera książkowa, zapomniałabym, że dzisiaj Dzień Blogera - nasze małe święto! Oświecona przez znajomych, postanowiłam spisać 7 rzeczy, które wyniosłam z blogowania. Ciekawi?
Tak, jestem szczęśliwsza! Dziś jestem 2 razy szczęśliwsza niż rok temu, a po stokroć radośniejsza niż przed założeniem bloga. Znajomi sami zwracają na to uwagę. Nawet jak coś mi nie wychodzi, rzadziej się załamuję i wpadam w "ciche dni", które kiedyś były moim zwyczajem.
Mam wspaniałe wspomnienia i setki powodów dla tysiąca uśmiechów każdego dnia :) Dzięki ludziom, których poznałam, prowadząc bloga, bardziej doceniam siebie i moje otoczenie. I wiem, że jak chcę, to potrafię. I że na to, co się kocha, zawsze znajdzie się czas.
Dzięki blogowaniu poznałam dziesiątki, jeśli nie setki, niesamowitych ludzi. Z wieloma utrzymuję regularny kontakt i nie mogę się nadziwić, że dzięki miłości do książek znikają bariery wiekowe, kulturowe czy językowe. Utrzymuję kontakt z polskimi i zagranicznymi blogerami, autorami oraz ich agentami literackimi (dot. części pisarzy amerykańskich). Spotykam się i organizuję spotkania (patrz: Spotkanie blogerów na Warszawskich Targach Książki 2015).
Jestem też niesamowicie pozytywnie zaskoczona, jak dobry kontakt mam z wieloma wydawcami. Z kilkoma osobami rozmawiam również na tematy nieksiążkowe i od czasu do czasu spotykam się na mieście, gdyż nie ma nic lepszego niż wspólny wypad do kina lub kawa i lody w dobrym towarzystwie.
I nie mam tu na myśli wiedzy stricte o książkach, chociaż na tym polu też poczyniłam postępy godne początkującego miłośnika różnych gatunków.
A) Być może rozbawi to część z Was, ale od założenia bloga nauczyłam się (wreszcie!) odróżniać fantastykę od fantasy. Wiem już, czym jest science-fiction i że to nie tylko historie o kosmosie.
B) Sięgam po gatunki książek, przed którymi broniłam się wcześniej rękami i nogami.
2012: Thriller? Dobre sobie.
2015: Hmm, jakby tak zmodyfikować thriller i dodać fantastykę, to wchodzę! (Tak, tak, mam na myśli świetną serię o Wiedźmach z Savannah autorstwa J.D. Horna.)
C) Zdobywam wiedzę o innych kulturach, religiach, zawodach i okresach historycznych. Dość często sięgam po zewnętrzne źródła, weryfikując przeczytane informacje i pozyskując kolejne. W ten sposób, chociaż co prawda od serialu, rozwinęłam swoją fascynację rządami Marii Stuart, zaś dzięki pewnej fantastycznej serii - historią Elżbiety Batory.
Zauważyłam w sobie dość wyraźną zmianę charakteru - w większości na lepsze, jeśli chodzi o elementy, na które miało wpływ blogowanie.
Nauczyłam się mówić "nie" bez wyrzutów sumienia. Jestem bardziej wytrwała w swoich decyzjach i postanowieniach. Zaczęłam zauważać i doceniać wiele cech u innych, dzięki czemu podjęłam pracę nad poprawieniem swoich wad. Stałam się bardziej otwarta na ludzi i poprawiłam swoją pamięć.
A przy tym wszystkim najważniejsze jest to, że w końcu uczę się, kim jestem i jaka jestem. W jakiś dziwny magiczny sposób blogowanie sprawia, że poznaję siebie (i trzeźwiej poddaję wszystko osądowi). Łatwiej mi docenić to, co zrobiłam i przyjąć komplement, który dawniej zbyłabym machnięciem ręki.
Zawsze miałam problem ze zrozumieniem, że nie warto robić rzeczy na ostatnią chwilę. W liceum pracę kwalifikującą do drugiego etapu olimpiady historycznej pisałam do 3 nad ranem, podczas gdy 5 godzin później upływał termin - i przeszłam dalej. Nie znaczy to jednak, że ta jedna zarwana nocka nie odbijała się potem na mnie przez kolejne dni. Wierzcie, że pożałowałam wtedy, że siedzi we mnie tak okropny patentowany leń.
Pomyślelibyście, że studia wymogły na mnie większą dyscyplinę. Haha, niekoniecznie. Rozszerzam wiedzę wtedy, gdy mnie coś zaciekawi lub serio palą mi się tyły.
To blog stał się lekarstwem na moje lenistwo. Pewnie, często zdarza mi się oddać słodkiemu nieróbstwu, ale łatwiej mi zmotywować się do pisania. W końcu nie piszę tylko dla siebie, ale i dla Was - Czytelników. Tak, Kochani, to Wy stanowicie dużą część mojej motywacji :) Gdyby nie Wy, Książkowe Kocha, Nie Kocha nie zaszłoby pewnie tak daleko.
Pamiętam, jak jeszcze przed założeniem bloga dorwałam zimową promocję w jednym z warszawskich hipermarketów Auchan, a do tego dobiłam ją pozycjami z Saturna i Merlina. Zakupiłam ponad 60 książek! Istne szaleństwo, nie? Większość tytułów była po 5-10 zł, dosłownie nieliczne po 15-20. Teraz tylko wystarczy przemnożyć...
A no właśnie - wyszło na to, że zmarnowałam strasznie dużo kasy na książki zwyczajnie przeciętne lub nijakie. Myślałam wtedy, że wszystko z fantastyki mi się spodoba. To właśnie w tamtym okresie zorientowałam się, że istnieje coś takiego jak blogosfera książkowa, która wówczas była całkiem spora, ale wciąż znacznie mniejsza niż dzisiaj. Zaczytywałam się w recenzjach i miałam szczęście, że podczas wymiany na portalu Lubimy Czytać poznałam Talę z Ogrodów Wyobraźni, która wprowadziła mnie w recenzencki świat i udzieliła pierwszych rad.
Recenzowanie (i czytanie innych recenzji!) sprawiło, że stałam się bardziej krytyczna wobec wszystkiego, co trafia w moje ręce. Oceniam głównie książki, ale nie gardzę filmami i grami. W jakiś pokraczny sposób krytyka literatury przełożyła się też na inne kulturalne dziedziny. Stałam się bardziej zorientowana w tym, co jest dobre, a co nie bardzo. Staram się nie kupować byle czego, ale jestem tylko człowiekiem i też popełniam czasem błędy.
Nie zachłystuję się również współpracami z wydawnictwami i nie biorę wszystkiego na oślep - i zresztą nigdy tego nie robiłam, gdyż pierwszą współpracę podjęłam dopiero, gdy wiedziałam mniej więcej, czego chcę. Jeśli wydawca coś proponuje, a ja wiem, że poprzednie tomy były do kitu, nie przepadam za twórczością autora tudzież dana pozycja po prostu nie jest dla mnie, to grzecznie dziękuję. Egzemplarz, który zaproponowano mnie, powędruje dzięki temu do osoby, której na nim zależy, a ja nie będę musiała użerać się z książką, która kompletnie mnie nie interesuje. Hejtowanie dla frajdy nie jest dla mnie.
I w końcu blog stanowi dla mnie niezastąpioną odskocznię od stresu i codzienności, która potrafi nieźle skopać tyłek. Czasem nic mi się nie chce, ale przypominam sobie o nowej książce, którą otrzymałam i o terminie recenzji, co od razu motywuje mnie do działania. Wystarczy kawka lub coś do przekąszenia - po prostu porządna dawka energii - i mogę przenosić góry (czyt. wystukać te słowa na klawiaturze, ale to zawsze coś, nie?).
~ * ~
W tym miejscu DZIĘKUJĘ w imieniu własnym i Martyny:
~ Wam jako Czytelnikom:
A) za to, że do nas raz zajrzeliście i zostaliście;
B) za każdy komentarz, dzięki któremu wiemy, że jesteście z nami;
C) za nieustanne motywowanie nas do prowadzenia bloga i rozwoju osobistego.
~ Wydawcom, Autorom i Portalom:
A) za zaufanie;
B) za docenianie naszej pracy;
C) za współpracę w przemiłej atmosferze.
Uwielbiamy Was, Książkoholicy - i to się nigdy nie zmieni!
Takiego obszernego posta się nie spodziewałam i powiem Ci, że ze wszystkim się zgadzam. Blogowanie daje nie tylko mnóstwo frajdy, ale też zwyczajnie wzbogaca życie, nadając mu nową jakość :) Wszystkiego naj z okazji Dnia Blogera ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj jeszcze raz dla Ciebie :)
Usuńto prawda. wbrew pozorom blogowanie to nie tylko takie głupiutkie pitu pitu, ale serio sporo daje :)
OdpowiedzUsuńDaje naprawdę dużo i zmienia życie ;)
UsuńTrzeba przyznać, że coś w tym jest ;) W moim przypadku najlepiej widoczne są punkty 6 i 7, ale reszta pewnie po części też.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Tak się zastanawiam, czy każdy bloger prowadzący bloga z pasji, a nie dla książek, nie powinien się podpisać pod tymi dwoma punktami... :)
UsuńPiękny post! Podpisuję sie obiema łapkami pod każdym z punktów. Blogowanie jest piękne!
OdpowiedzUsuńI sprawia, że poznaje się przepięknych ludzi :)
UsuńBlogowanie to ciężka praca. Dobrze czyta się Twoje posty, oby tak dalej :) A może napisałabyś coś o różnych gatunkach książek, bo ja np. wciąż mam problemy z odróżnieniem fantastyki od fantasy, a science-fiction jest wg mnie tylko o kosmosie :D
OdpowiedzUsuńHaha, może kiedyś coś sklecę, ale nie czuję się znawcą w temacie ;) Chyba że napiszę coś takiego, jakbym pisała dla siebie, czyli "Sciene-fiction dla matołków" :D
UsuńNic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuńWspaniały post, pod którym podpisuję się rękoma i nogami!
Bardzo mi miło :)
UsuńCiekawy post:) Ciekawe co ja będę mogła powiedzieć bo dłuższym czasie blogowania :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam książko miłości moja
Życzę Ci, byś miała równie pozytywne przemyślenia :)
UsuńZdecydowanie ja najbardziej odczuwam u siebie 3 i 4. Świetny post. :)
OdpowiedzUsuńBlogowanie zmienia charakter i podejście do wielu spraw chyba u każdego :)
UsuńStajemy się chyba bardziej świadomymi czytelniczkami. ;) Też to zauważam: bardziej u innych niż u siebie, bo u siebie zawsze trudniej coś zauważyć. Gust wciąż mi się zmienia, ale też i precyzuje; częściej wybieram książki, które mi się podobają, a rzadziej trafiam na rozczarowujące tytuły (choć z tym też wiąże się niebezpieczeństwo zamknięcia się w lubianych dotąd motywach, autorach, gatunkach itp.).
OdpowiedzUsuńO, tak, to bardzo trafna uwaga :) Rzeczywiście łatwiej trafić na dobry tytuł.
Usuń