15 września 2015

Nieksiążkowo, czyli moje muzyczne odkrycie roku.


Czytelnicy Książkowego "kocha, nie kocha" dobrze wiedzą, że blog jak dotąd był miejscem, w którym pojawiały się recenzje książek i tak będzie w dalszym ciągu. Jednak dziś postanowiłam zrobić wyjątek i napisać kilka słów o muzyce, bo przecież co jak co, ale muzyka i książki mają ze sobą wiele wspólnego, więc mam nadzieję, że poświęcicie chwilę na przeczytanie poniższego wpisu ;)

***

Chyba każdy z Was może zgodzić się ze stwierdzeniem, że muzyka jest nieodzownym elementem życia codziennego i bez niej świat byłby kompletnie szary. Nic nie jest bowiem w stanie dostarczyć człowiekowi tyle emocji, co muzyka. 

Każdy z nas ma kawałki, które są bliskie sercu. Jedne wzruszają, inne potrafią rozruszać, a kolejne są dla nas źródłem wspomnień. Pozwólcie mi więc opowiedzieć o debiucie, który jest dla mnie tym wszystkim.

Years & Years to brytyjski zespół, który w tym roku wydał swoją debiutancką płytę. W skład zespołu wchodzą trzej niezwykle zdolni mężczyźni: Olly Alexander, Mikey Goldsworthy oraz Emre Türkmen. Muzykę, jaką tworzą zaklasyfikowałabym do R&B lub elctropopu, ale według mnie mogłaby być przypisana do kilkunastu różnych gatunków. Y&Y jest bowiem produktem tak świeżym, że ciężko przypiąć mu tylko jedną łatkę.

Moje pierwsze spotkanie z zespołem było dość oczywiste, ponieważ stało się to za sprawą polskiego radia, gdyż ich singiel "King" stał się bardzo często powtarzanym kawałkiem. Zainteresował mnie on na tyle, że z przyjemnością zagłębiałam się w ich twórczość, słuchając każdego kolejnego numeru, który pojawiał się na YT.

Prawdziwa fascynacja zespołem nadeszła jednak w momencie, w którym na tegorocznym Opener Festivalu mogłam być uczestniczką ich koncertu. Wrażeń z tamtego dnia nie potrafię nawet opisać, ponieważ to, co działo się pod Openerowym namiotem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dało taką dawkę energii, że ów koncert mianowałam najlepszym, na jakim kiedykolwiek byłam.

Kilka dni po zakończeniu Festivalu, czyli 10 lipca, do sprzedaży weszła debiutancka płyta zespołu - "Communion". Po wielokrotnym jej przesłuchaniu wpadłam w tak wielki zachwyt, że automatycznie stałam się chyba jedną z największych fanek tego brytyjskiego trio. 
Każdy utwór z płyty jest doskonały pod każdym względem. Ich muzyka jest tak magiczna, że gdy tylko słyszę sączące się z głośników dźwięki, czuję, jakbym unosiła się w powietrzu. 
"Communion" nie ma ani jednego słabego momentu. Wszystko jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Dodatkowym atutem jest to, że cała płyta od początku do końca stworzona została przez chłopaków. Zarówno teksty jak i muzyka, napisane zostały przez nich, a coś takiego jest coraz rzadszym zjawiskiem w dzisiejszych czasach.

Cóż więcej mogę dodać? Według mnie płyta Years & Years to jedna z najlepszych płyt, jakie pojawiły się w tym roku i zdecydowanie moje największe odkrycie. Wiem, że chłopcy od dłuższego czasu cieszą się w Polsce ogromną popularnością i mają całą rzeszę oddanych fanów, co najlepiej zaobserwować mogłam na wspomnianym wyżej koncercie. 
Uważam jednak, że nawet tak wielkie grono fanów, jakie już istnieje, nie jest wystarczające. Według mnie bowiem każdy, absolutnie każdy powinien o nich usłyszeć. I mam nadzieję, że tak właśnie się stanie ;)




Płyta do kupienia na empik.com