Anioł, który spadł na ziemię, by odkupić swoje winy.
Anioł, który musi na nowo poznać siebie.
Anioł, który zrobi wszystko, by odnaleźć zaginioną dziewczynę.
***
Anioł, który musi na nowo poznać siebie.
Anioł, który zrobi wszystko, by odnaleźć zaginioną dziewczynę.
***

Tytuł oryginalny: Mercy
Autor: Rebecca Lim
Wydawnictwo: YA!
Data wydania: Marzec 2015
Liczba stron: 302
Cena: 34,9 zł
Martyna - ocena: 6/10
Powieści młodzieżowe to już nie do końca moja bajka. Fantastyka i paranormal tym bardziej. Powoli zaczynam odchodzi od tych drugich, jednak raz na jakiś czas w zapowiedziach pojawia się tytuł, który zaciekawi mnie na tyle, że po prostu się z nim mierzę. Nie po to rzecz jasna, by zjechać go z góry na dół. Bardziej po to, by na nowo poczuć fascynację tym gatunkiem i zwyczajnie do niego wrócić.
Właśnie z tego powodu w moje ręce trafiła "Mercy. Miłosierna".
Mercy jest wygnanym z raju aniołem, jednak nie ma o tym pojęcia. Nie wie ile ma lat, skąd pochodzi, ani dlaczego co jakiś czas budzi się w ciele innej osoby. Tym razem trafiła do ciała nastoletniej Carmen, która jest solistką w chórze i właśnie zmierza do Paradise - miasta, w którym ma odbyć się bardzo ważny koncert. Tam właśnie poznaje Ryana - chłopaka, który przed laty stracił siostrę w niewyjaśnionych okolicznościach. Wraz z nim Mercy postanawia rozwikłać zagadkę jej zaginięcia. Nie jest to jednak proste.
Wydawnictwo: YA!
Data wydania: Marzec 2015
Liczba stron: 302
Cena: 34,9 zł
Martyna - ocena: 6/10
Powieści młodzieżowe to już nie do końca moja bajka. Fantastyka i paranormal tym bardziej. Powoli zaczynam odchodzi od tych drugich, jednak raz na jakiś czas w zapowiedziach pojawia się tytuł, który zaciekawi mnie na tyle, że po prostu się z nim mierzę. Nie po to rzecz jasna, by zjechać go z góry na dół. Bardziej po to, by na nowo poczuć fascynację tym gatunkiem i zwyczajnie do niego wrócić.
Właśnie z tego powodu w moje ręce trafiła "Mercy. Miłosierna".
Mercy jest wygnanym z raju aniołem, jednak nie ma o tym pojęcia. Nie wie ile ma lat, skąd pochodzi, ani dlaczego co jakiś czas budzi się w ciele innej osoby. Tym razem trafiła do ciała nastoletniej Carmen, która jest solistką w chórze i właśnie zmierza do Paradise - miasta, w którym ma odbyć się bardzo ważny koncert. Tam właśnie poznaje Ryana - chłopaka, który przed laty stracił siostrę w niewyjaśnionych okolicznościach. Wraz z nim Mercy postanawia rozwikłać zagadkę jej zaginięcia. Nie jest to jednak proste.
Kiedy zdecydowałam się przeczytać "Mercy" sądziłam, że książka okaże się być typowym paranormal romance, może nawet napisanym na podobieństwo sagi Szeptem. I w miarę czytania początkowych rozdziałów tak właśnie czułam. Później okazało się niestety, że różnica między jedną książką a drugą jest wręcz kolosalna. I wcale nie jestem pewna, czy to dobrze.
Według mnie "Mercy" nie jest romansem. Ani paranormalnym, ani żadnym innym. Nie znalazłam w książce wątku miłosnego, a jeśli nawet jakiś był, to okazał się bardzo mizerny. Właściwie nie potrafię nawet stwierdzić, z którym z bohaterów autorka chciała stworzyć miłosny duet. Pojawiły się bowiem dwie męskie postacie - Ryan i Luc, ale żaden z nich nie wytworzył z Mercy chemii.
Poza tym obaj chłopcy pojawiali się w książce sporadycznie. Ryana poznać mogliśmy nieco bardziej, ale i tak nie mogę pozbyć się wrażenia, że Lim w swojej książce skupiła uwagę głównie na Mercy/Carmen oraz na poszukiwaniach zaginionej dziewczyny.
A propos poszukiwań warto uściślić, że był to główny wątek powieści, przynajmniej w moim odczuciu i jeśli skupiłabym uwagę wyłącznie na nim, uznałabym, że trafiłam na dobrą książkę z wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Lim udało się mnie zaintrygować, a szukanie porywacza i potencjalnego zabójcy okazało się nie lada gratką. Szkoda tylko, że rozwiązanie okazało się tak oczywiste.
W książce podobało mi się również zestawienie Mercy z Carmen. Dziewczyny były tak bardzo odmienne, że ciekawym elementem stało się śledzenie poczynań tak mocnego charakteru w tak wątłym ciele. Tym bardziej, że Mercy posiadała szczególne, nienaturalne umiejętności.
Rebecca Lim napisała powieść, która w mojej opinii ma tyle samo plusów, co minusów. Nie dało się nie zauważyć jednych, czy drugich, gdyż książka składała się równej mierze z dobrych i słabych momentów. Nie powiem jednak, by czas poświęcony na lekturę tej powieści był czasem straconym, ale nie wzbudził we mnie również chęci na powrót do tych klimatów.
Według mnie "Mercy" nie jest romansem. Ani paranormalnym, ani żadnym innym. Nie znalazłam w książce wątku miłosnego, a jeśli nawet jakiś był, to okazał się bardzo mizerny. Właściwie nie potrafię nawet stwierdzić, z którym z bohaterów autorka chciała stworzyć miłosny duet. Pojawiły się bowiem dwie męskie postacie - Ryan i Luc, ale żaden z nich nie wytworzył z Mercy chemii.
Poza tym obaj chłopcy pojawiali się w książce sporadycznie. Ryana poznać mogliśmy nieco bardziej, ale i tak nie mogę pozbyć się wrażenia, że Lim w swojej książce skupiła uwagę głównie na Mercy/Carmen oraz na poszukiwaniach zaginionej dziewczyny.
A propos poszukiwań warto uściślić, że był to główny wątek powieści, przynajmniej w moim odczuciu i jeśli skupiłabym uwagę wyłącznie na nim, uznałabym, że trafiłam na dobrą książkę z wątkiem kryminalno-sensacyjnym. Lim udało się mnie zaintrygować, a szukanie porywacza i potencjalnego zabójcy okazało się nie lada gratką. Szkoda tylko, że rozwiązanie okazało się tak oczywiste.
W książce podobało mi się również zestawienie Mercy z Carmen. Dziewczyny były tak bardzo odmienne, że ciekawym elementem stało się śledzenie poczynań tak mocnego charakteru w tak wątłym ciele. Tym bardziej, że Mercy posiadała szczególne, nienaturalne umiejętności.
Rebecca Lim napisała powieść, która w mojej opinii ma tyle samo plusów, co minusów. Nie dało się nie zauważyć jednych, czy drugich, gdyż książka składała się równej mierze z dobrych i słabych momentów. Nie powiem jednak, by czas poświęcony na lekturę tej powieści był czasem straconym, ale nie wzbudził we mnie również chęci na powrót do tych klimatów.