31 maja 2016

Kilogram cukru i odrobina łez,
czyli "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno"

Dziś przedstawię Wam najbardziej urokliwą książkę pierwszego kwartału roku 2016. Nie znajdziecie obecnie na rynku nic słodszego i bardziej rozczulającego.
~ * ~


Tytuł: Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno
Tytuł oryginalny: The Boy Who Sneaks In My Bedroom Window
Autor: Kirsty Moseley
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: marzec 2016
Natalia - ocena: 9/10

„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” to kolejna powieść Young Adult na rynku. Dla wielu czytelników nie różni się niczym od innych naiwnych historyjek. Dla mnie jednak słodkość tej powieści jest niepowtarzalna i uzależnia. Do dziś jestem zszokowana, jak bardzo mnie wciągnęła i zauroczyła.

Amber miała traumatyczne dzieciństwo. Gdy pewnego wieczoru płacze w pokoju, przez okno wchodzi do niej przyjaciel z sąsiedztwa - Liam. Gdyby nie pomoc jego oraz brata – Jake'a, jeden z epizodów skończyłby się tragicznie. Osiem lat później cała trójka stara się żyć teraźniejszością. Ona ma 16 lat, oni – 18. Widują się każdego dnia jako znajomi…do dnia, w którym coś zaczyna się zmieniać. Czy w przyjacielskim trójkącie jest miejsce na miłość? Czy ma ona szansę na przetrwanie, gdy przeszłość ponownie stanie się teraźniejszością?

Powieść Kirsty Moseley wielu osobom wydała się naiwna. Akcja toczyła się dla nich zbyt szybko, a autorka zapomniała o logicznym połączeniu kolejnych zdarzeń i stworzyła zbyt cukierkowych bohaterów. 
Często sama narzekam na te elementy – tym razem jest inaczej.

Owszem, „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” przedstawia przesłodzoną historię miłosną dwójki nastolatków, w której jedna połówka próbuje ocalić drugą przed przeszłością. I tak, ich relacja powstaje poniekąd z powietrza i toczy się zbyt szybko. Całość jest naiwna, a jakże! Mimo to powieść chwyciła mnie za serce i wzbudziła mój niepohamowany zachwyt.

Do dnia, w którym poznałam Liama, żartowałam, że nikt nigdy nie zastąpi w moim rankingu miejsca Milesa Archera z „Ugly Love”. Tymczasem Liam niespostrzeżenie wkradł się na to samo miejsce na podium, przy okazji zajmując kawałek mojego serca. Był tak niesamowicie słodki i wyidealizowany na księcia z bajki, że kompletnie zapomniałam o Bożym świecie.

Jak wspominałam, akcja gna za szybko, związek głównych bohaterów rozwija się z dnia na dzień, ale mnie to kompletnie nie przeszkadzało. Nie w przypadku tej historii. Może po prostu potrzebowałam czegoś naiwnego i przesłodzonego, a książka Kirsty Moseley trafiła do mnie w odpowiednim momencie.

Czy muszę w ogóle wspominać o okładce? Jest obłędna i totalnie mnie zauroczyła.

Polecam gorąco powieść Kirsty Moseley każdej dziewczynie i kobiecie, która nie porzuciła jeszcze marzeń o księciu na białym koniu, który uratuje ją z każdej opresji. Moim zdaniem warto na chwilę porzucić krytyczne nastawienie do słodkich historii miłosnych i dać się tej jednej oczarować.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Harper Collins.