Jesteście ciekawi, jak potoczyła się dalej historia bohaterów "Lata koloru wiśni"?
Zapraszam do lektury recenzji Doroty - uprzedzam jednak, że zawiera spoilery dot. pierwszego tomu.
Zapraszam do lektury recenzji Doroty - uprzedzam jednak, że zawiera spoilery dot. pierwszego tomu.

Tytuł: Zima koloru turkusu
Tytuł oryginalny: Türkisgrüner Winter
Seria: Lato koloru turkusu #2
Autor: Carina Bartsch
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: październik 2015
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 456
Ocena: 9/10
„Zimę koloru turkusu” przeczytałam niemal jednym tchem. Szalenie mi się podobała, choć muszę przyznać, że pierwsza część była lepsza. Przede wszystkim para głównych bohaterów i ich miłosne perypetie w pierwszym tomie były ciekawsze i opisane z większą dawką humoru. Emely z pierwszej części to pyskata dziewczyna o bardzo ciętym języku, który zazwyczaj ostrzyła sobie na bracie swojej najlepszej przyjaciółki - Elyasie - wierząc w to, że upatrzył ją sobie na kolejną ofiarę do zaciągnięcia do łóżka. Za to Emely z tomu drugiego to już jakby inna osoba, dużo bardziej spokojna, niepewna siebie, zagubiona. Jednak zarówno w tej części, jak i w tamtej bywała mocno irytująca i były chwile, kiedy jej naprawdę nie lubiłam. Oczywiście wszystko wiedziała najlepiej i miała patent na nieomylność, szczególnie jeśli chodziło o Elyasa i to, co i dlaczego robił. W niektórych momentach miałach ochotę złapać ją za fraki i porządnie nią potrząsnąć, żeby wreszcie przestała wymyślać sto najróżniejszych i najczęściej głupich powodów, żeby tylko nie być z Elyasem.
Za to Elyas i tu, i tu był cudowny, słodki, ciepły i romantyczny, co sprawia, że nie sposób się w nim nie zakochać. Po prostu ideał.
Ich wzajemne relacje w pierwszym tomie to głównie zabawne utarczki słowne, dogryzanie sobie i podchody, ale odbywające się na wesoło, za to druga część to już wzajemne pretensje, żale, łzy i nieporozumienia, przy których czytelnikowi raczej do śmiechu nie jest. Prawdziwą perełką jest tu opis imprezy halloweenowej, na której Emely chodzi za Elyasem krok w krok, nawet do toalety, a potem upija się niemal do nieprzytomności. A jej pijacka gadka, spotkanie z panem Krzakiem i powrót do domu (Elysa) sprawiły, że śmiałam się w głos.