Od dłuższego czasu prequele zalewają amerykański rynek. W Polsce nie są tak popularne, gdyż niewiele wydawnictw podejmuje się ich wydania. Na całe szczęście Feeria Young nie popełniła tego błędu i wprowadziła do polskich księgarni aż dwa prequele serii "Program".
I wierzcie mi, że się opłacało.
Tytuł: Remedium
Tytuł oryginalny: The Remedy
Seria: Program #0
Seria: Program #0
Autor: Suzanne Young
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 432
Ocena: 10/10
Prequele nieraz dodają naprawdę wiele do historii. Potrafią wyjaśnić wątpliwości nierozwiązane w standardowych tomach serii, wprowadzić czytelnika w szczegóły różnych układów, klątw i decyzji. Tak też jest w przypadku "Remedium" Suzanne Collins, które okazało się fenomenalnym uzupełnieniem wszystkiego, co zostało rozpoczęte i niezakończone w "Pladze samobójców" i "Kuracji samobójców".
Quinlan McKee ma siedemnaście lat i bardzo nietypową pracę. Gdy któraś z rodzin nie potrafi pogodzić się ze śmiercią dziecka, Quinlan jest tą, która niesie im możliwość powiedzenia i zrobienia wszystkiego, czego nie zdążyli zawczasu. Jedynym warunkiem utrzymania pracy i zachowania zdrowia psychicznego jest brak zaangażowania emocjonalnego. Niestety z każdym kolejnym zleceniem siła dziewczyny spada. Gdy poznaje chłopaka Cataliny Barnes, tajemniczo zmarłej nastolatki, odkrywa, czym są prawdziwe uczucia. Tylko czy cokolwiek i ktokolwiek zdoła przetrwać w świecie pełnym kłamstw?
Przyznam się bez bicia - jak dla mnie fabuła (i sam pomysł na nią) pierwszej cześci prequela "Programu" to majstersztyk. Zdecydowanie wiedziała, co i jak poprowadzić, by stworzyć dystopijną historię, która mogłaby się wydarzyć naprawdę. Zwroty akcji, tony emocji, nieustanna walka, którą czytelnik przeżywa wspólnie z Quinn - te trzy elementy czynią "Remedium" fantastyczną atrakcją serii, która zamiast dodawać coś do niej, uzupełnia luki i tłumaczy fanom różne elementy występujące w pierwszych dwóch tomach.
Jest oryginalnie, jest wciągająco, jest pysznie. I to aż tak bardzo, że czasami rozmyślam, jak to dobrze, że autorka z każdą kolejną książką daje z siebie więcej.
Niezmiernie polubiłam Quinlan - bardzo szybko się z nią zżyłam, rozumiejąc jej wątpliwości w różnych tematach. Nieraz sprawiła, że byłam wobec niej pełna podziwu, kiedy indziej niemal wyrywałam sobie włosy z głowy, martwiąc się o jej psychikę i kolejne decyzje. Polubiłam też pana Barnes - okazał się niesamowicie ciepłą osobą, która swoim zachowaniem wzbudzała we mnie iskierkę nadziei na lepsze jutro dla Quinn.
Nie ukrywam też, że pokochałam Deacona. Czy to dobrze? Przekonacie się, gdy przeczytacie. Isaac jakoś nie przypadł mi do gustu, raczej było mi go szkoda.
Ogólnie rzecz biorąc, każda z postaci przedstawionych w "Remedium" wnosiła coś do akcji i życia Quinn.
Zakończenie rozłożyło mnie na łopatki. Jestem pewna, że rewelacji z ostatnich stron - szczególnie z ostatniej! - nikt się nie spodziewał. Więc jeżeli należycie do grupy osób, która najpierw czyta ostatnią stronę, a dopiero potem całą książkę - nie róbcie tego tym razem. To naprawdę zepsuje całą lekturę.
Ponadto "Remedium" to w pewnym sensie powrót do "Plagi samobójców". Konkretniej, mam na myśli nawiązanie do problematyki związków rodzinnych. Tutaj odosobnienie Quinn zostaje niesamowicie mocno podkreślone, czego brakowało mi w "Kuracji samobójców". Niezmiernie cieszę się, że autorka nie zapomniała o ważnym elemencie rozprzestrzeniającej się epidemii, czyli o słabnących kontaktach z bliskimi.
Warsztat Suzanne Young zdaje się rozwijać z książki na książkę. Nie odejmuję oczywiście wkładu tłumacza, gdyż ten na pewno wiele dodał warstwie językowej, niemniej po sposobie konstruowania fabuły i portretów postaci widać, że pisarka wiedziała, co chce przekazać.
Daj się zarazić "Pladze", odważ się na "Kurację", zdobądź "Remedium" i powstrzymaj "Epidemię"!
Mam dużą ochotę na tę serię ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki mogą być świetne, ale uważam, że największa pochwała należy się Tobie! Skutecznie potrafisz zachęcić czytelnika do przeczytania czegoś, co nie jest w jego stylu. Brawo, kochana! :)
OdpowiedzUsuńFeeria znów wywiązuje się z obietnic, a czytelnik może cieszyć się cudownymi dodatkami. Najgorsze jest, kiedy spodoba ci się pewna seria, a wydawnictwo nie chce wydać dodatkowych książek. Mam wtedy wielki żal i odechciewa mi się sięgania po kolejne serię, których nie będę mogła zakończyć. Dobrze, że nie jest tak z twórczością tej pani. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia nie tylko po dodatek, ale również całą serię. Sądzę, że mnie zaciekawi, a skoro autorka potrafi budować napięcie, czuję, że bardzo się polubimy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziewczyno kusisz swoimi słowami, im więcej czytam tym bardziej mam ochotę sięgnąć po tę pozycję. Wiesz ile będzie mnie to kosztowało?😁 normalnie przyciągasz jak magnez, zawsze wiesz co napisać by przekonać czytelnika!😏☺
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że całą serię będę mogła zakupić w październiku na Krakowskich Targach książki, a jak nie to niestety będę musiała ze zniecierpliwieniem czekać na zastrzyk gotówki albo święta ;) Kocham styl pisania autorki, a również Twoja ocena książki zachęca mnie do jej przeczytania, a ja niestety mam coś takiego ze jak zobaczę piękna okładkę, a do tego ktoś mówi ze treść jest równie wspaniała to nie mogę się powstrzymać i musze ta pozycję mieć na swojej półce, wiec można powiedzieć że jestem taka okładkową Sroką :D
OdpowiedzUsuńHm... zazwyczaj jak czytam książkę po raz pierwszy to zaglądam na koniec,ale czytam też Twoje wpisy,recenzje itp.,i te książki które polecasz to staram się przeczytać.Ale skoro piszesz że przeczytanie ostatniej strony popsuje dalsze jej czytanie,to chyba sobie odpuszczę czytanie końca,zanim przeczytam początek,zważywszy że jeszcze nie zawiodłam na żadnej opinii napisanej na Książkowe "kocha nie kocha".
OdpowiedzUsuń💗💗💗Chcialabym przygarnac...
OdpowiedzUsuńMa troskliwoscia ogarnac💗💗💗
💗💗💗Chcialabym przygarnac...
OdpowiedzUsuńMa troskliwoscia ogarnac💗💗💗
Jest kilka argumentów, które zmuszają mnie do przeczytania tej książki:
OdpowiedzUsuń1) Objęłaś ją patronatem -> a patronatem obejmujesz same najlepsze książki
2) Mamy podobny gust książkowy, co polecasz zawsze mi się podoba :)
3) 10/10 -> Czy muszę coś więcej mówić?
4) Recenzja każdej z książek tej serii jest tak pochlebna, że aż mam ochotę biec do księgarni i już zacząć czytać. (Hmmmm, jest niedziela więc może dam radę i poczekam do poniedziałku!)
Tylko skąd brać pieniądze na te wszystkie książki którymi tak skutecznie mnie kusisz?
Panie Boże, może wspomógłbyś czytelników, natchnij nasz rząd i niech powstanie jakiś projekt „500+ dla książkoholików” czy coś? :)
Dziekuje za recenzje( dzięki niej z pewnością sięgnę po tą pozycje) choć przyznam, ze byłam troszkę skołowana, bo napisałaś o Suzzane Collins , którą uwielbiam:-). Jej ,,Igrzyska śmierci,, sa rewelacyjne! Wydaje mi sie , ze był to tylko psikus komputera i chodziło a autorkę Suzzane Young. Druga sprawa to Prequele. Troszkę zabrakło mi dokładnego wytłumaczenia znaczenia tego słowa. Pewnie teraz zrywacie boki ze śmiechu, ze nie wiedziałam , co to znaczy. Ale serio musiałam sprawdzić w słowniku:-). Teraz już wiem , brawo ja:-))))). Opis ulubionych postaci jest bardzo fajny, przybliża nas do Ciebie:-)))). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja,która sprawiła,że nowe książki pojawią się na moim regale.Muszę zmienić ustawienie,aby zmieściły się te perełki.Bardzo zaintrygowałaś mnie tym zakończeniem,a zwłaszcza rewelacją z ostatniej strony.Po prostu nie mogę się doczekać,kiedy sama będę mogła przekonać się,co takiego wymyśliła autorka.
OdpowiedzUsuńMasz racje, brak prequeli na polskim rynku jest bardzo smutne, bowiem często zawierają tak bardzo ważne i ciekawe historie, które ułatwiają zrozumienie książki.
OdpowiedzUsuńFeeria Young na szczęście jest wydawnictwem, które podejmując się wydana serii, robi to na najwyższym poziomie.
Jestem w szoku! Pomysł na fabułę jest fenomenalny i pełen grozy. Rozmawianie ze zmarłymi, przeraża mnie to.
JA.KONIECZNIE.CHCĘ.TĘ.KSIĄŻKĘ
Matko, ona jest nieziemska!
A Ty jeszcze tak na nią nakręcasz.
I zaskakujące zaskoczenie, nie no, tym to już w ogóle mnie namówiłaś.
Cudownie, że z każdą książką jest co raz to lepiej, a nie gorzej. Wielki plus dla autorki.
"Daj się zarazić "Pladze", odważ się na "Kurację", zdobądź "Remedium" i powstrzymaj "Epidemię"! - Właśnie dałam się zarazić pladze i idę zamówić książki, dzięki, dzięki ;)
"Prequele nieraz dodają naprawdę wiele do historii. Potrafią wyjaśnić wątpliwości nierozwiązane w standardowych tomach serii, wprowadzić czytelnika w szczegóły różnych układów, klątw i decyzji. Tak też jest w przypadku "Remedium" Suzanne Collins, które okazało się fenomenalnym uzupełnieniem wszystkiego, co zostało rozpoczęte i niezakończone w "Pladze samobójców" i "Kuracji samobójców"." Jestem tego samego zdania, nie raz byłam wściekła (zresztą nie tylko ja, moja siostra też), że seria ma w języku angielskim ma tomy 0,5, czy 1,5, a w języku polskim tylko podstawowe tomy. nie jestem aż tak dobra w w angielskim by czytać w tym języku książkę.
OdpowiedzUsuń"Quinlan McKee ma siedemnaście lat i bardzo nietypową pracę. Gdy któraś z rodzin nie potrafi pogodzić się ze śmiercią dziecka, Quinlan jest tą, która niesie im możliwość powiedzenia i zrobienia wszystkiego, czego nie zdążyli zawczasu. Jedynym warunkiem utrzymania pracy i zachowania zdrowia psychicznego jest brak zaangażowania emocjonalnego. Niestety z każdym kolejnym zleceniem siła dziewczyny spada. Gdy poznaje chłopaka Cataliny Barnes, tajemniczo zmarłej nastolatki, odkrywa, czym są prawdziwe uczucia. Tylko czy cokolwiek i ktokolwiek zdoła przetrwać w świecie pełnym kłamstw?" Hmmm, właśnie próbuję sobie wyobrazić siebie w takiej roli... Za nic nie potrafię. Ja bym nie mogła, nie dałabym rady. Gdyby Quinlan była prawdziwą osobą, podziwiałabym ją. Serio. A dla autorki brawa i plus za wymyślenie tak oryginalnej pracy. Książka powoli zyskuje. Oby tak dalej.
"Przyznam się bez bicia - jak dla mnie fabuła (i sam pomysł na nią) pierwszej cześci prequela "Programu" to majstersztyk. Zdecydowanie wiedziała, co i jak poprowadzić, by stworzyć dystopijną historię, która mogłaby się wydarzyć naprawdę. Zwroty akcji, tony emocji, nieustanna walka, którą czytelnik przeżywa wspólnie z Quinn - te trzy elementy czynią "Remedium" fantastyczną atrakcją serii, która zamiast dodawać coś do niej, uzupełnia luki i tłumaczy fanom różne elementy występujące w pierwszych dwóch tomach.
Jest oryginalnie, jest wciągająco, jest pysznie. I to aż tak bardzo, że czasami rozmyślam, jak to dobrze, że autorka z każdą kolejną książką daje z siebie więcej." Jest dobrze, coś widzę, że mamy podobny gust i szukamy w książkach tego samego. To dobrze. Skoro polecasz mogę praktycznie w ciemno o książkę sięgnąć. Tak będzie w tym przypadku coś mi się wydaje.
Ciąg dalszy:
Usuń"Niezmiernie polubiłam Quinlan - bardzo szybko się z nią zżyłam, rozumiejąc jej wątpliwości w różnych tematach. Nieraz sprawiła, że byłam wobec niej pełna podziwu, kiedy indziej niemal wyrywałam sobie włosy z głowy, martwiąc się o jej psychikę i kolejne decyzje. Polubiłam też pana Barnes - okazał się niesamowicie ciepłą osobą, która swoim zachowaniem wzbudzała we mnie iskierkę nadziei na lepsze jutro dla Quinn.
Nie ukrywam też, że pokochałam Deacona. Czy to dobrze? Przekonacie się, gdy przeczytacie. Isaac jakoś nie przypadł mi do gustu, raczej było mi go szkoda.
Ogólnie rzecz biorąc, każda z postaci przedstawionych w "Remedium" wnosiła coś do akcji i życia Quinn." I o to właśnie chodzi. :) Kolejny plus dla książki z mojej strony.
"Zakończenie rozłożyło mnie na łopatki. Jestem pewna, że rewelacji z ostatnich stron - szczególnie z ostatniej! - nikt się nie spodziewał. Więc jeżeli należycie do grupy osób, która najpierw czyta ostatnią stronę, a dopiero potem całą książkę - nie róbcie tego tym razem. To naprawdę zepsuje całą lekturę." I teraz będę się zastanawiała kilka godzin cóż kryje się na tej ostatniej stronie. będę musiała nieźle się powstrzymywać żeby nie zacząć od niej. Dzięki. ;P
"Ponadto "Remedium" to w pewnym sensie powrót do "Plagi samobójców". Konkretniej, mam na myśli nawiązanie do problematyki związków rodzinnych. Tutaj odosobnienie Quinn zostaje niesamowicie mocno podkreślone, czego brakowało mi w "Kuracji samobójców". Niezmiernie cieszę się, że autorka nie zapomniała o ważnym elemencie rozprzestrzeniającej się epidemii, czyli o słabnących kontaktach z bliskimi." Brzmi ciekawie. Kolejny plus. :)
"Warsztat Suzanne Young zdaje się rozwijać z książki na książkę. Nie odejmuję oczywiście wkładu tłumacza, gdyż ten na pewno wiele dodał warstwie językowej, niemniej po sposobie konstruowania fabuły i portretów postaci widać, że pisarka wiedziała, co chce przekazać." I o to chodzi. Jaki byłby inny sens pisania? Poza samym pisaniem oczywiście?
"Polecam "Remedium" i jako lekturę poprzedzającą czytanie "Plagi samobójców", i jako lekturę następującą po dwóch pierwszych tomach serii PROGRAM. Każda z czterech książek znalazła się na mojej liście najlepszych książek ostatnich lat, a nie rozdaję tego tytułu na prawo i lewo." I bum, po takich słowach teraz już wiem, że książka na pewno jest wartościowa i warto po nią sięgnąć". :)
Dobra, chwila a wady? Czyżby były tak niewielkie, że giną w emocjach, przekazie, fabule książki i warsztacie autorki?
17 lat i tak poważne zajęcie, podziwiam ... utrata dziecka nie wyobrażam sobie bólu rodzica , jak mieć siłę na rozmowy z psychologami itp. Dla tej dziewczyny Quinlan też z pewnością to nie łatwe, jak ma utrzymać równowagę psychiczną , po tych wszystkich historiach ... Przeczytałabym chętnie.
OdpowiedzUsuńWiesz co jest najlepsze i najgorsze zarazem? Że jednocześnie Cię kocham i nienawidzę.
OdpowiedzUsuńKocham, bo dajesz dobre rady do tytułów,
Nienawidzę, bo moje fundusze nie ogarną teraz zakupów :D
Co do recenzji. Kolejna petarda :D W ciekawy sposób pokazujesz plusy pozycji. Na co zwróciłaś uwagę i co powoduje, że książka jest wyjątkowa. Pokazałaś dlaczego warto uzupełnić Program o prequel :D
Aaaaa... i to bez rozwlekania, lania wody i niepotrzebnych dyrdymałów :D
Chapeau bas :)
A najgorsze jest to, że główna bohaterka w tak młodym wieku, musi zmagać się z takimi problemami :(
Siedemnaście lat miała i się tak nacierpiała,
zawód wybrała i się przejechała,
na decyzjach swoich, zdecydowanie nie moich.
Jak można poradzić sobie, kiedy ktoś inny w trwodze.
Suzanne napisała, książkę wyjątkową,
Natalia nam streściła, za co ją doceniła :)