27 lutego 2019

Zamiast następcą Chopina, został wirtuozem pióra. "Madame Pylinska i sekret Chopina" Erica-Emmanuela Schmitta

Francja - kraj, który pokochałam dzięki muzyce, jeszcze w dzieciństwie okazał się oczarowywać również literaturą. Stało się tak za sprawą powieści "Oskar i pani Róża" Erika-Emmanuela Schmitta, którego twórczość od tego czasu wiernie śledziłam.
~ * ~

Warszawskie Targi Książki, 16.05.2015 r.
O ile jako uczennica podstawówki bez problemu zrozumiałam historię ciężko chorego Oskara, piszącego listy do Boga, o tyle przez następne lata nie czułam się dość dojrzała, by sięgać po kolejne książki Francuza. Coś zmieniło się dopiero, gdy zawitał na Warszawskie Targi Książki w 2015 roku i udało mi się zamienić z nim dosłownie kilka słów przy autografach. Pamiętam, że nie mogłam wtedy znaleźć swojego "wiekowego" egzemplarza "Oskara i pani Róży", więc w dniu spotkania kupiłam nowy na stoisku Wydawnictwa Znak i ustawiłam się w kolejce na długo przed przyjściem pisarza. Wierzcie mi, że bardzo ekscytowała mnie perspektywa poznania człowieka, którego warsztat i talent inspirował mnie już od najmłodszych lat. 


Może właśnie dlatego tak zakochałam się w jego najnowszej powieści, czyli "Madame Pylinskiej i sekrecie Chopina", która dziś weszła do księgarni w całej Polsce. Jest to historia z licznymi wątkami autobiograficznymi. Głównym bohaterem jest sam Eric-Emmanuel Schmitt, który jako dziewięciolatek poznaje muzykę Fryderyka Chopina... i z miejsca postanawia rozpocząć naukę gry na fortepianie, byleby tylko grać tak jak jego mistrz. Po latach poszukiwań i lekcji, które wciąż nie pozwalają mu grać ukochanych utworów, trafia na madame Pylinską, Polkę na emigracji. Być może nie byłoby w jej postaci nic szczególnego, gdyby nie mało konwencjonalne techniki nauczania. Zamiast grać na instrumencie, każe mężczyźnie (już studentowi) słuchać szelestu liści na wietrze, obserwować kręgi na wodzie czy zrywać kwiaty bez strącania rosy. Odkrywa przed nim tajemnice muzyki i czerpania inspiracji z każdych, nawet najdrobniejszych, elementów codzienności. 

"Madame Pylinska i sekret Chopina" to bez dwóch zdań historia, którą czyta się bardzo rytmicznie, płynnie, niczym muzykę podczas gry na instrumencie. Eric-Emmanuel Schmitt nie tylko czaruje każdym akapitem - jego proza przede wszystkim zachwyca przesłaniem. Z sukcesem podejmuje się pisania o rzeczy tak nieuchwytnej jak muzyka, przekazując słowami ogromne emocje, jakich brakuje w wielu innych pozycjach literatury obyczajowej. Udowadnia, że książce nie potrzeba kilkuset stron, gdyż  dobra i wartościowa historia obroni się sama nawet na dziewięćdziesięciu kilku. 


Dla mnie ta lektura okazała się bardzo osobistym przeżyciem. Od ponad dwóch lat choruję na depresję i nieustannie poszukuję sposobów na poprawę humoru, na zdobycie motywacji do działania i do walki o lepsze jutro, na czerpanie inspiracji z otoczenia. Przez postać madame Pylinskiej autor pokazał mi rzeczy, które zaczęłam praktykować w wolnych chwilach. Wychodzę z domu i po prostu staję, słuchając rytmu przyrody. Kładę się na podłodze przy psiaku, który kuruje się po operacji, i wsłuchuję się w rytm jego oddechu, w ciszę wokół, pozwalając, by po skórze przeszły ciarki. Siadam przed monitorem, otwieram menu bloga, zamykam oczy i myślę o tym, co chcę napisać, jednocześnie starając się zainspirować otoczeniem - dźwiękami, temperaturą, wiatrem. To wszystko jest o tyle istotne, że przez historię swojej przygody z nauką muzyki, Eric-Emmanuel Schmitt pokazuje nam, że każdej sztuce - niezależnie, czy jest to nauka gry na instrumencie, czy ulepszanie warsztatu pisarskiego - należy oddać całą duszę i serce. Jeśli ma być dobra, musi być szczera, pełna pasji, subtelności i emocji. 

Ponadto nie da się ukryć, że depresja wiąże się często z myślami o sensie życia, o braku poczucia bycia potrzebnym czy wręcz o wrażeniu, że jest się ciężarem dla swoich bliskich. Coś o tym wiem. Od dawna próbowałam z tym walczyć, gdyż jestem w pełni świadoma miłości rodziny, co tym mocniej motywuje mnie do uciszania złośliwego głosiku choroby, niemniej to właśnie nowa powieść francuskiego pisarza dała mi nadzieję i pozwoliła podbudować motywację do działania, do lepszego zadbania o siebie i bliskich.

A to wszystko za sprawą tytułowego sekretu Chopina. Nie zdradzę Wam jednak, na czym dokładnie on polega. Nie powiem, czy autor go gdziekolwiek ujawnia. Dla mnie z pewnością historia ma mnóstwo niesamowitych wartości i mogę przyznać, że pozwoliła mi spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy.


Co więcej, jej język nie zrazi nikogo. Schmitt pisze lekko, melodyjnie. W wywiadzie z Agatą Olejniczak-Nowak dla portalu Lubimy Czytać stwierdza: 
"Francuzi często opowiadają o muzyce mojego języka. Sami muzycy podkreślają, że w słowach mojego autorstwa słychać dźwięki. To dla mnie duży komplement, bo przecież nie zostałem muzykiem, a poniekąd tę muzykę tworzę. Cieszę się, że ludzie dostrzegają ją w moich dziełach – piszę w zgodzie z dźwiękiem, rytmem i harmonią."
Dla mnie "Madame Pylinska i sekret Chopina" to powieść nie tylko niesamowicie wzruszająca, lecz także otwierająca oczy. Mnie pomogła znaleźć nowe punkty widzenia w sprawach, które do tej pory zdawały się być przegrane, oraz rozpoczęła odbudowę motywacji i sił do walki o dobro bliskich, jak i moje własne. Mogę więc chyba śmiało stwierdzić, że Eric-Emmanuel Schmitt sprawił, że odzyskałam część siebie, która przez ostatnie kilkanaście miesięcy zakopała się w odmętach braku wiary w siebie. Dla mnie to solidny kandydat na najlepszą powieść 2019 roku.

Egzemplarz powieści udostępniło Wydawnictwo Znak Literanova - serdecznie dziękuję.