18 marca 2021

Jak zachęcić dzieci do czytania? Chociażby serią „Czytam sobie” od Harper Kids

„Nauka jest taka lekka i fajna” – czyli kilka słów o czytankach dla dzieci w wieku 5-7 lat.


Na rynku dostępnych jest naprawdę wiele książeczek, które rzekomo mają posiadać jakiś magicznie opracowany sposób na to, by dziecko szybciej i łatwiej poznawała czytelniczy świat. Jako matka dwóch córek (pięciolatki i sześciolatki) przerobiłam sporo tego typu pozycji. Czasami z lepszym, czasami z gorszym skutkiem. Historie, choć nierzadko opatrzone naprawdę przepięknymi obrazkami, nie potrafiły specjalnie zachęcić do składania literek. Czasami przeszkadzało coś tak prostego jak zbyt mała czcionka czy aż nazbyt „dorosłe” słowa, które nawet do przeliterowania były za trudne, nie mówiąc o sylabowaniu, by w końcu złożyć wszystko w całość.   
Aż pewnego dnia w moje ręce wpadły dwie cienkie książeczki, które, choć niepozorne, pomogły (przynajmniej mojej sześciolatce) nabrać swoistej pewności w czytaniu.

~*~

Największym atutem książeczek są ilustracje. Starsza córka była nimi urzeczona. Pomimo swej prostoty, przyciągają pięknymi kolorami. Postacie są odrobinę przerysowane, aczkolwiek to nie przeszkadza – wręcz przeciwnie. Pozwala łatwiej dziecku zrozumieć, co się dzieje. Jeśli ktoś ma krzywą minę i jest niezadowolony, emanuje tym całym sobą. Dokładnie tak jak dzieci. Nie da się nie zauważyć, że są złe. Te negatywne emocje wręcz kipią z ich małych istot, tak też jest w tych książeczkach. Wszystko jest proste, szczere i zrozumiałe dla młodego czytelnika. Dla mnie, jako matki, jest to ogromny plus. 

Historyjki przedstawione w książeczkach są nieskomplikowane, aczkolwiek, jak to często bywa, zawierają w sobie coś na wzór morału. W Chrapce na apkę mamy Maję, która jest bardzo sprytnym i domyślnym dzieckiem. Uwielbia psocić i ma ogromną wyobraźnię. Lubi też bawić się telefonem swojej mamy, więc gdy tylko nadarza się okazja, łapie go w swoje małe rączki. Maja wie, co potrafi telefon: odtwarza filmy, można na nim grać i pobierać inne aplikacje. Jednocześnie Maja wie również, że nie powinna bez zgody mamy dotykać jej telefonu, a jednak to zrobiła. Nacisnęła nową, nieznaną jej wcześniej apkę i... została wessana w Internet! 
Oczywiście opowieść kończy się dobrze, Maja, po kilku lekcjach wraca do swojej mamy i domu, ale doświadcza po drodze niemiłych rzeczy. Ta krótka historyjka, jakkolwiek bardzo prosto, ale przedstawia współczesny problem rodziców oraz dzieci. Internet ma w sumie każdy, tak samo telefon czy inne urządzenie elektroniczne, które, jakkolwiek są przydatne, tak mogą być bardzo zdradliwe i sprowadzić na nas wiele problemów.

Pudel na dyskotece opowiada o psie, który przebojowością i zamiłowaniem do brokatu zawstydza nawet Marylę Rodowicz. Ma buty na wysokiej koturnie, świecące się odzienie oraz boa wokół szyi. Uwielbia koktajle oraz dobrą zabawę. Czasami przez to wpada w tarapaty, lecz nie przejmuje się tym specjalnie. Razem z córką ustaliłyśmy, że Pudel musi siebie bardzo lubić, skoro ubiera się raczej krzykliwie i nie patrzy na opinie innych. Dopatruję się tam fajnego przesłania, aby nie przejmować się tym, co mówią ludzie, bo jeśli czujemy się dobrze ze sobą, to jest najważniejsze. Wracając – jakkolwiek Pudel jest mile nastawiony do życia, wpada w kłopoty. Aczkolwiek, pomimo ambarasu i kłótni z Kotem, koniec końców odkrywają rzecz, którą wspólnie uwielbiają, a która pomaga im się pogodzić. 

~*~

Książeczki od Harper Kids, w przypadku starszej córki, sprawdziły się naprawdę dobrze. Krótkie zdania, wydrukowane dużą czcionką, zdecydowanie ułatwiły czytanie. Lena chętniej sama zabierała się do tej czynności, gdyż nie przytłaczał jej ogrom tekstu, co na początku przygody z czytaniem jest dość istotne. Wykorzystane w książkach słownictwo jest idealnie dopasowane do jej wieku. Wyrazy nie są przesadnie trudne, jak to często bywa nawet i w książkach dla dzieci. Dodatkowo co dwie strony w rameczce znajduje się wyraz wybrany przez autorów, do czytania głoskami. A na końcu każdej książeczki umieszczono pytania do tekstu, naklejki z postaciami z historyjek oraz dyplomik z miejscem do wpisania imienia dziecka i naklejenia naklejki. 

Seria „Czytam sobie” ma trzy poziomy trudności. My zaczęłyśmy od pierwszego. W każdej książeczce z tego poziomu znajdziemy: 150-200 wyrazów, krótkie zdania, 23 podstawowe głoski w tekście czytanym oraz ćwiczenie głoskowania. Jako mama bardzo niecierpliwego dziecka śmiało stwierdzam, że wszystko zostało tutaj wyważone wręcz idealnie. Opowiadania nie męczą, a wciągają i zachęcają do czytania, obrazki zachwycają, a nauka czytania w końcu wydaje się czymś naprawdę przyjemny, a nie frustrującym, jak to nierzadko bywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.