Sądziłam, że pierwsze zetknięcie z Olive było porażające. Drugie jednak zwaliło mnie z nóg i niczym alagai* sprało na kwaśne jabłko.
Nie żałuję niczego. A oczekiwanie na księgę drugą sprawiło, że im bliżej było jej premiery, tym bardziej przebierałam nogami. Miałam ten ogromny przywilej, że swój egzemplarz dostałam od Fabryki Słów już w piątek (07.01.2022), dzięki czemu mogłam od razu zasiąść do lektury.
A jakaż to była zacna lektura, drodzy Czytelnicy!
Księga druga, w porównaniu do pierwszej, jest o te kilkadziesiąt stron uboższa, lecz zdecydowanie jest pełniejsza, jeśli chodzi o przedstawione w niej wydarzenia. Jest w niej gęsto. Bardzo. Polecam Wam przed lekturą przewertować sobie tamten tom, ponieważ tutaj na dzień dobry jesteśmy wrzucani w szalony wir bardzo intensywnych wydarzeń. Początkowo miałam lekkie problemy z pokojarzeniem imion pobocznych postaci, dlatego zdarzało mi się zatrzymywać i posiłkować poprzednią książką. Szybko jednak ogarnęłam to, co mi umykało i pozostała część lektury po prostu mnie pochłonęła, jak Otchłań Arlena.
Jestem pod ogromnym wrażeniem zmiany, jaka dokonała się w naszej tytułowej postaci. Olive przebyła długą i krwawą drogę od dość beztroskiej księżniczki Zakątka, po wojownika dal'Sharum**. Razem ze swoimi towarzyszami co noc broniła Fortu Krasji i jego mieszkańców przed krwiożerczymi demonami. Uwielbiam to, jak świetnie Brett opisał rozterki i targające Olive emocje, które niejednokrotnie współodczuwałam razem z tą wyjątkową postacią. Nie mogę jednak zapomnieć o pozostałych bohaterach, którzy również zaskarbili sobie moją sympatię.
Darin oraz Selen, czyli najbliżsi przyjaciele Olive, odegrali w Pustynnym Księciu równie ważne role. Szczególnie Darin, który jako syn Arlena (znanego z poprzedniego Cyklu Demonicznego), posiadł wyjątkowe moce. Niejednokrotnie jego tak skrajnie różne podejście do życia i ludzi, ratowało przyjaciół z opresji. W trakcie tej okrutnej wędrówki, którą odbył aby pomóc księżniczce Zakątka, nabrał pewności siebie oraz wiary w swoje niespotykane wcześniej u nikogo umiejętności. Bywało, że bardziej do gustu przypadły mi rozdziały opisane z jego perspektywy.
Przedstawione w drugiej księdze wydarzenia od początku do końca trzymały mnie w wykańczającym wręcz napięciu. Niemal nie mogłam oderwać się od lektury a przymusowe przerwy w tejże traktowałam jak karę za grzechy, których nie popełniłam. Peter V. Brett osiągnął mistrzostwo, jeśli chodzi o porywanie czytelnika w objęcia stworzonego przez siebie brutalnego świata. W swojej wyobraźni nadal znajduję się gdzieś pomiędzy Krasją a Zakątkiem, a te niebezpieczne tereny przemierzam wymyśloną postacią i powiem szczerze – nie mogę się doczekać kontynuacji. Koniecznie muszę się dowiedzieć, co wydarzyło się z kilkoma kluczowymi bohaterami.
Co warto nadmienić – Pustynny Książę to historia, w której znajdziemy wątki LGBT+. Bardzo mnie one cieszą, szczególnie z racji, że spora część ludzi nadal w krzywdzący sposób odnosi się do nieheteronormatywnej społeczności. Ta książka pokazuje, że miłość do drugiej osoby, bez względu na jej płeć, jest tak samo dobra i piękna. Udowadnia również, że wsparcie i akceptacja to rzeczy, które są i powinny stanowić obligatoryjną część życia, szczególnie wśród najbliższej rodziny. Bo to rodzina daje nam mocne fundamenty do późniejszego stąpania przez świat z wysoko podniesioną głową, bez względu na to, jacy jesteśmy i kogo kochamy.
Polecam Pustynnego Księcia każdemu: tym, który znają Bretta z poprzedniego cyklu oraz tym, którzy wcześniej nie zetknęli się z tym autorem, lecz czują się jego twórczością jakkolwiek zaintrygowani.
* demon, otchłaniec
** kasta wojowników
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.